Basia jeszcze nie wie, ze kąpiel może być również przyjemnością. Na wiele sposobów staramy się ją przekonać, ale nadal brak nam argumentów. Prawdziwy ryk zagłusza je wszystkie.
W ryku dziecię staje się coraz sprawniejsze. Potrafi znienacka walnąć taką salwę, że wystarczyłaby oktawa wyżej, a kieliszki w barku pryskałyby jak baloniki. Co ciekawe, miłosierna Basia daje się uspokoić równie szybko. Zazwyczaj.
A propos ryku - ryczałem jak bóbr w ostatnią sobotę, kiedy na hokeju dostałem kolejny raz w prawą kostkę. Wieczorem znów mi spuchła jak bania. Mając jednak doświadczenie w tym względzie wziąłem dwa ibupromy, nasmarowałem się maściami, pozwijałem z bólu jakąś godzinkę po czym smacznie zasnąłem. Już nawet nie myślałem o odwiedzaniu lekarza. Dostałbym taką samą wesołą fotkę prześwietlonej stopy jak poprzednio. I zalecenie serii zastrzyków. Za co dziękuję bardzo.
Spuchnięta stopa nie przeszkodziła nam jednak w celebrowaniu dzisiejszego święta. Bynajmniej nie Walentego. Kiedy na stole pojawiły się śledziki, zrobione według rodzinnego przepisu r.koematy, a obok nich sałatka warzywna, zrobiło się całkiem jak na Wigilii. Zamiast opłatkiem zakąsiliśmy całość smażoną polędwiczką.
3 komentarze:
Czasami dzieci płaczą bo np woda jest zbyt ciepła albo za zimna. Moja córa wolała cieplejszą wodę niż taką odpowiednią jak wskazywał dziecięcy wodny termometr. Moi znajomi mieli to samo z synkiem tez wolał cieplejszą wodę:)
zielonooka: Mam wrażenie, że u nas jest ogólny "kąpielowy protest" ;)
Wszyscy tęsknią za Basią jakby i dobrze nam z tym.
Prześlij komentarz