Nowa płyta Kayah to pop opakowany w formę kwartetu smyczkowego. Słucha się tego z umiarkowaną przyjemnością, i gdyby nie fakt, że artystka odgrzewa własne i cudzie kompozycje, byłby to może album wyjątkowy. Kayah nie to zamierzała chyba osiągnąć, i wypuściła łatwy w przyswojeniu best of okraszony dźwiękami wiolonczeli i skrzypiec.
Koncert, na który bilety wygraliśmy, stał się przyjemnością bardziej z powodu tego, co wokół, a nie samej muzyki. Zawsze przyjemnie jest coś wygrać, to po pierwsze. Po drugie - wyskoczyć z domu, choćby na pół godziny, po którym to czasie Ula musiała awaryjnie wracać, bo Basia. Poza tym wreszcie, od zamieszkania w Górach Zielonych, zobaczyliśmy jak wygląda filharmonia od środka.
1 komentarz:
Wstyd trochę, że dopiero teraz tam poszliśmy, ale obiecujemy poprawę :)
Prześlij komentarz