piątek, 13 lutego 2009

Rozkosze zabobonów, czyli piątek 13-tego

Wyobraź sobie...

...wychodzisz z domu do pracy. Jest wczesny poranek, tak wczesny, że świecą jeszcze latarnie. Niebo powoli różowieje na wschodzie, jeszcze nieśmiało ale z wyraźną nadzieją na więcej. Ruszasz w drogę, i gdy jesteś już za połową zdajesz sobie sprawę, że nie masz ani dokumentów, ani portfela. Jeśli jedziesz samochodem, masz jak w banku kontrolę policyjną; jeśli tramwajem lub autobusem - kanary. Absolutnie cię to nie dziwi. Więcej - należało oczekiwać, że coś takiego się trafi w Światowe Święto Pecha.

Oczywiście, kanary zapomniały druczków a policjanci długopisów. Niemniej, zanim wybłagasz by cię puścili, mija trzykrotnie czas punktualnego stawienia się do pracy.

Z racji spóźnienia masz urwanie głowy, bo nagle wszystkie sprawy trzeba załatwić natychmiast. Większość klientów żąda faktur, które rzecz jasna wypisujesz ręcznie, bo w drukarce akurat skończył się tusz. Minęły lata od ostatniego ręcznego wypełniania druczków, więc mylisz się nagminnie, powodując wściekłość klientów i frustrację własną. Jeśli masz szczęście, i nie pracujesz w miejscu, gdzie wystawia się faktury, stojąc w kolejce po pączki trafisz akurat na osobę, która bierze czternaście kilo ciasta na wesele. Rzecz jasna na fakturę. A oni też nie mają tuszu...

Jest dobrze, bo wiesz, że to święto ogólnoświatowe. Myśl, że inni cierpią podobnie, dodaje sił.

Twój telefon rozładował się nie wiadomo kiedy, więc nawet nie wiesz, kiedy minęła przerwa obiadowa. Widzisz jednak ludzi usmarowanych keczupem lub oblanych barszczykiem i stwierdzasz w duchu, że w zasadzie da się wytrzymać do końca o kawie i snickersie. O papierosie zapomnij - otwartego ognia nie uświadczysz w promieniu wielu kilometrów.

Tuż przed wyjściem z pracy pojawia się ostatnia seria kontrahentów, którzy ewidentnie czekali aby zaatakować na pięć minut przed końcem. Telefon uparcie dzwoni, znikąd pojawiają się znajomi niewidziani od wielu lat. Opowiadasz im dowcip o blondynkach po czym orientujesz się w nowej fryzurze koleżanki.

Autobus nie przyjeżdża. Tramwaj nie ma ogrzewania a samochód jakiś idiota zastawił i trzeba ci czekać pół godziny zanim łaskawie wróci.

Wracasz późnym wieczorem. Rzeczywistość pecha staje się nudna. Ile można gubić, zapominać, uszkadzać, przewracać, rozlewać i psuć? Okazjonalnie jest to do przejścia, ale całodzienna sztafeta traci na oryginalności. Ważne jednak, że limit niepowodzeń na cały rok został wyczerpany. Lepiej poświęcić jeden dzień, niż być niemile zaskakiwanym w przyszłości.

A teraz wyobraź sobie, że mogło być znacznie gorzej, i zamiast Światowego Święta Pecha mogliśmy mieć np. Światowy Dzień Strachu.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

strachu...nie chcę.
melduję, że dotad NIC mi sie nie zdarzyło. to na pewno jest pech..
A dzisiaj o godzinie 13.00 odbył? (nie mam aktualnych danych, ostatni sms godz. 11.00) się ślub mojej młodej znajomej :-)

Ula pisze...

Rozpisując się nad 13 lutego bardzo sprytnie ominęliśmy Problem Dnia 14 Lutego.
Albo jesteśmy za młodzi, albo za starzy, albo zgredy jesteśmy, bo święta nie obchodzimy, ani ono nas nie obchodzi.

Anonimowy pisze...

mieszkamy pod 13, nawet w piątki, nie narzekam na magię liczb; skąd uprzedzenie do 13?
może taka, żeby sobie legalnie raz w miesiącu powyrzucać ?

Anonimowy pisze...

Ula-mimo różnicy "czasowej" - witaj w Klubie Bezwalentynkowym!!!
Niech się Amerykanie wypchają:)))

Anonimowy pisze...

to już wolę obchodzić święto zakochanych niż święto ukrzyżowanego faceta . i podejrzewam ,że on by się z tym zgodził.

Anonimowy pisze...

thymir : na pewno by sie zgodził.
A kiedy Amerykanie ustanowią??
Może zanim to nastąpi proponuję Dzień Dziękczynienia-za wszystko..:)

Anonimowy pisze...

thymir: zapomniałam dodać, że głównie za możliwość obcowania z tak przyjemnymi i radosnymi ludźmi:)))