poniedziałek, 28 grudnia 2009

Zawsze ponad normę

Na TVP Info był wczoraj bardzo wesoły program. Popłakaliśmy się jak norki, kiedy usłyszeliśmy takie bezcenne informacje:
"61% mężczyzn samemu decyduje o wyborze kosmetyków. Pozostałe 49% nadal polega na pomocy kobiet."
Albo ktoś za bardzo odpoczął na święta, albo nasze społeczeństwo zdecydowanym krokiem zmierza w stronę patriarchatu, i żadne parytety mu nie grożą.

piątek, 25 grudnia 2009

Boże Narodzenie

Świat się zmienia, ludzie się dziwią, jak zauważył w poprzednim poście F. Dwa lata temu było nas dziewięcioro, teraz było osób jedenaście. Dwie nie zajmowały jeszcze miejsca przy stole, ale wymagały uwagi nieproporcjonalnie dużej do swojej wielkości. Nie pomagały też w śpiewaniu kolęd, chociaż miały swój wkład w oprawę muzyczną Wigilii. Mowa oczywiście o Basi i Róży.



Na zdjęciu widać Basię w chuście Jade Fog. Widać również kawałek jej mamy, co można czytać symbolicznie. Mniej tu mamy, więcej córki. W tle widać również czerwone światełka choinki, a dziecko śpi. To również należy właściwie zinterpretować. Było spokojnie i przyjemnie.

Pochwalę się jeszcze, że zdążyłam upiec dwa ciasta. Piernika i keksa. Przepisy bardzo polecam, bo wychodzą przepysznie.

Młodość po polsku

Niedawno słyszałem w Trójce, że człowiek rozwija się dopóty dopóki świat jest go w stanienie dziwić i zaskakiwać. Kiedy "już wszystko widziałem i nic mnie nie zaskoczy" staje się naszą dewizą, jest to, ponoć, dowód na ograniczenie horyzontów i niebezpieczne zdziadzienie. Jak to pięknie, że u nas, w Polsce wszyscy mają tak otwarte i młode umysły. Zima znów zaskoczyła drogowców oraz kolejarzy, a podróż do Wrocławia trwała nie 3 godziny a prawie 5. Pękły tory, najpewniej ze zdziwienia, że mrozy ustąpiły. Podróżnych zaskoczył fakt, że opóźnienie było tak skromne.

Dla smaku dodam, że nowy pociąg z Amsterdamu do Paryża pokonuje trasę ok. 150 km w niecałe 1,5 h. Niektórzy mówią, że jest tam nawet woda w toaletach i nigdy nie brakuje papieru.

wtorek, 22 grudnia 2009

Sklepy Elektronowe - zakupy odwrócone

Staje się powoli regułą, że przed świętami do Sklepów Elektronowych przychodzą ludzie, którym nagle zabrakło pieniędzy, i panicznie starają się sprzedać co tylko mogą, byle by tylko zarobić parę groszy. Pojawiają się cichaczem, zmarznięci i tacy przegonieni, jakby wiatrem podszyci. Zwykle objuczeni są torbami, plecakami i prowantem, bo zabrali na całodniową wędrówkę wszystkie nadzieje razem z drugim śniadaniem. Trudno się z nimi handluje, mają oczy tak błyszczące desperacją, że żal odmówić a paląca potrzeba czyni z nich wyjątkowo łatwy obiekt do targowania się, co wywołuje nawet jakieś niepotrzebne skrupuły.

Zlany deszczem mężczyzna starał się mi dzisiaj wcisnąć aparat Canon EOS 1000. Nie dość, że mam trochę lepszy, to jeszcze ten był nie sprawdzony i w ogóle mi nie potrzebny. W końcu, żeby już skończyć tą ciężką dyskusję, mówię:
- Wezmę pasek do aparatu i muszlę za 10 zł. - Pasek oryginalny Canona, wart ponad 60 zł, akurat mi brakuje. Muszla to osłonka wizjera, zgubiłem w pierwszy dzień posiadania aparatu, czyli dziesięć lat temu. Wartość rynkowa 35 zł.
- Eee, ale co ja bez nich, no co pan, no przecież... Weź pan wszystko za 20 i miejmy już spokój.
I tak się stało. Aparat okazał się sprawny. Oddam w dobre ręce za ciepły uśmiech i dobre chęci.

Nabyłem również dwie doskonałe książki - dwa tomy Psa i Klechy. Również okazyjnie, nie przekraczając magicznej granicy 20 zł. Okres przedświąteczny rządzi się swoimi prawami i dotyczy to także szarej strefy.

Muzyczne rarytasy na pierwszy dzień zimy

Zaczęła się kalendarzowa zima i należy to uczcić odpowiednią muzyką oraz lampką brandy. Muzykę smakujemy od razu a na brandy przyjdzie poczekać do powrotu do domu.



Eh eh, kiedyś ta płyta wypełniała mi cała głowę, w dodatku nie zimą a latem upojnym. Kojarzy się dobrze, i lubię ją właśnie dlatego. Bo się kojarzy.Taka kotwica w przeszłość.

A skoro już jesteśmy przy smakowaniu dźwięków, to gdyby spełniło się jedno z moich małych marzeń, aby trafić do Trójki, do audycji Prywatna kolekcja, i gdybym wtedy miał możliwość puszczenia tych kilku utworów, które... to byłby jeden z nich.

sobota, 19 grudnia 2009

Nie ma jak na własnym :)

Można zadawać sobie pytanie, po co wynajmujemy mieszkanie, skoro można coś kupić na fajny kredyt. Oto odpowiedź.

piątek, 18 grudnia 2009

Granie na śnieg i mróz

Zasypało nas całkiem. Góry Zielone są już zupełnie białe, w dodatku zmrożone do ponad -10 stopni. Na pochyłych dachowych oknach znów zbiera się gruba warstwa śniegu. Budzimy się jak w igloo. Ciężko wyjść z domu, zanim się człowiek zorientuje - jest już ciemno. Dobrze w takich chwilach robi odrobina koniaku i odrobina muzyki. W dowolnej kolejności i proporcjach.

Podesłana przez Kulaka Alina Orlova z Litwy. Muzyka w sam raz do obserwowania jak powoli wirują w powietrzu płatki śniegu, jak zachodzi słońce a dzień zmienia się w noc.






Można też pójść w drugą stronę, w mroźną zamieć, ciemną noc trwającą wiele tygodni, mróz od którego pękają skały. Głos Fever Ray, wyobraźnia własna.


poniedziałek, 14 grudnia 2009

Fobie codzienne

Jak pewnie wszyscy wiedzą - panicznie boję się zastrzyków. Ma to podłoże całkiem irracjonalne, pochodzi jeszcze z czasów dzieciństwa i pielęgnuję w sobie tę fobię z zapałem. Normalny człowiek może obywać się bez zastrzyków przez większość życia, a jak dodatkowo ma się taki wewnętrzny odrzut od strzykawek, to już można je spotkać maksimum raz na kilka lat. Los ma jednak swoje poczucie humoru.

Graliśmy w sobotę w hokeja na sali i skręciłem kostkę. Stopa spuchła mi jak bania i byłem przekonany, że to złamanie, dopiero po prześwietleniu wyszło, że bez gipsu się, chwała bogu, obejdzie. Żeby jednak nie było zbyt wesoło, to będzie pan brał przez 10 dni zastrzyki w brzuch przeciw zakrzepom. Siostra zaraz poda, pan spróbuje sam, żeby się nauczyć. Tak powiedział, łamaną polszczyzną, lekarz Hindus, uśmiechnął się promiennie, a mnie się zrobiło słabo. Po czym dostałem strzykawkę, zamaszyście wbiłem ją sobie w brzuch, i poczułem że schodzę, co bardzo ubawiło zarówno lekarza jak i siostrę pomocniczą. Znam tą reakcję, wynikająca z paniki przed igłami, ma to nawet swoją nazwę kliniczną, jednak w tamtej chwili spływałem z krzesła zlany potem i nic a nic mi ta świadomość nie pomagała. Po jakiś 15 minutach otrzeźwiałem na tyle, żeby samodzielnie wytoczyć się z sali zabiegowej, odprowadzany ubolewającymi spojrzeniami służby zdrowia.

Najbardziej zdumiewająca była jednak rozmowa, jaką przeprowadziłem z własną żoną:
- Dlaczego, do cholery, nie można by takich zastrzyków jakoś oswoić. Dajmy na to - przychodzi śliczna, młoda pielęgniarka która czule kłuje mnie w pupę?
- Taaa, ciesz się, że nie przychodzi wielki, gruby murzyn i nie aplikuje ci końskich czopków!
- Hm, kochanie, a jeśli powiedzieliby ci w przychodni: Pani Ulu, proszę wybrać dla męża - pielęgniarka lub murzyn, to co byś wybrała?
- Hihihi, to by było niezłe...

Czasem zastanawiam się, jakiego potwora na własnej piersi wyhodowałem.

piątek, 11 grudnia 2009

To nie jest konkurs

Znalazłam na forum, lecz nie zdradzę jakim. Cytat jest z książki i nie powiem więcej.

Istota ludzka powinna umieć zmieniać pieluszki, zaplanować inwazję, zarżnąć wieprza, sterować statkiem, zaprojektować budynek, napisać sonet, prowadzić księgę rachunkową, zbudować mur, nastawić złamanie, pocieszyć umierającego, dawać rozkazy, przyjmować rozkazy, działać w grupie, działać samemu, rozwiązywać równania, analizować nowe problemy, roztrząsać nawóz, zaprogramować komputer, ugotować smaczny posiłek, walczyć skutecznie, umrzeć bohatersko. Specjalizacja jest dla insektów


Jeśli chcecie, znajdźcie autora, a żeby to nie był konkurs bez nagród, to wybierzcie się potem na gorącą czekoladę :)

środa, 9 grudnia 2009

Zmiany pozorowane

Ewidentnie się już zasiedzieliśmy w naszym rozległym mieszkaniu. Zaczęliśmy już przywykać, rozpoznawać kroki na klatce i głosy sąsiadów zza ściany, a oznacza to tylko jedno: czas na zmiany. Znowu zbieramy kartony oraz szukamy chętnych do ich noszenia.

Według wszelkiego prawdopodobieństwa przeprowadzka osiągnie swoje apogeum między świętami a sylwestrem, co wydaje się znakomitą okazją do zrzucenia kilku zbędnych kalorii przez wszystkich tych, którym pierogi i karpie dadzą się we znaki. Zapraszamy więc gorąco, bo takie przenosiny zawsze kończą się w jakiś ciekawy, społeczny sposób, zwłaszcza, że nowe mieszkanie nie uchodzi powierzchnią obecnemu. Zmieszczą się wszyscy, gwarantuję.

Cięższy od szaf, od biurek i stosów książek jest fakt, że na pewno nie jest to ostatnia przeprowadzka. Znów minie rok i podobne posty kusząco - proszące będą się pojawiać, zawsze z nadzieją, że to już ostatni raz, teraz to już tylko na własne i basta.

niedziela, 6 grudnia 2009

Zagadka muzyczna dla wytrwałych

Przeszukałem cały internet i znalazłem tylko marny fragment na jakimś niemieckim amazonie. Kto mi odnajdzie cały utwór, ten może liczyć na słoik świetnego smalcu ze skwarkami, własnej roboty, palce lizać. Do tego chrupiący chlebek gratis.

Album: Christmas in Cuba
Wykonawca: Luis Frank Y Su Tradicional Habana
Tytuł utworu: Last Christmas
Rzeczony fragment

Kawałek mnie podbił całkiem. O ile oryginał zgrany jest do nieprzytomności przez wszystkie stacje radiowe, młócące go w kółko w okolicach Bożego Narodzenia, o tyle kubańska wersja jest tak niesforna, tak z czapki, że przejść obojętnie nie można.

Dodam, że smalcu mam ledwo trzy słoiki. Ilość wciąż się jednak zmniejsza...

piątek, 4 grudnia 2009

Antybiotyki dźwiękowe

Ostatnie odkrycie trójkowe. Wspaniałe. Zasłuchuję się tym w pracy. Dobre na ten czas nudny, kiedy w stopy zimno i by się chciało cokolwiek, byle dalej stąd. Dawka zalecana minimum 4x na dzień, i raz przed snem.
Z dedykacją dla mojej żony cudownej.

Pierwsza taka barbórka

Ojciec rodziny ma najbardziej przekichane. Kiedy nadchodzi okazja zawsze znajdzie się kilku takich, co chętnie dotrzymają towarzystwa w świętowaniu imienin córki. Tak i wczoraj, przyszli niby zagrać w planszówki, a batalion pustych butelek jakoś się sam pojawił.

Barbórka jest ciekawym zjawiskiem. Wszyscy znają od głębokiej podstawówki, kojarzą lepiej niż święta Maryjne, Śląsk to w ogóle dzisiaj szaleje. Poza tym te orkiestry, orkiestry dęte, jak mi przechodzą i dudnią pod oknem Sklepów Elektronowych to nawet w taki lichy poranek coś się zachciewa, coś uśmiecha pod nosem, to regularne bom bom bom na bębnie, tak proste i tak genialne, trochę już z innej epoki jak filcowe kapelusze czy słowo ancymon. Baśka, Baśka, ty farciaro, w moje urodziny żadna orkiestra nigdy nie grała...


środa, 2 grudnia 2009

Klęska urodzaju - chusty

Jak zapewne zauważyliście noszę nasze dziecię w chuście. Z chustami jest jak z samochodami, żeby się przemieszczać wystarczy zwykły maluch. Więc czemu wszyscy nie jeździmy fiatami?

Nie będę tutaj wdawać się w niuanse "chustonoszenia". Chust jest kilka rodzajów. Ta z którą jestem na zdjęciu w Nigerze to kółkowa, a najpopularniejszy rodzaj to chusty wiązane. Mają średnio 5m i należy owinąć się nimi w stosowny sposób. Wśród nich są chusty tkane, specjalny bardziej wytrzymały rodzaj. I teraz dochodzimy do sedna, bo tkanych jest ich wiele wiele wiele rodzajów. Są tanie i drogie, ekskluzywne, kultowe, eleganckie, kolorowe, tkane ręcznie i maszynowo. Tylko wybierać.
Najciekawsze są oczywiście ten najdroższe. Na TBW, największym międzynarodowym forum poświęconym noszeniu dzieci, tryumfy święci Pamir produkowana przez... Czechów. Teoretycznie można kupić ją już za 600 zł. Tylko teoretycznie, bo jest ona tkana tylko w jednym warsztacie na stuletnich krosnach. Czeka się na nią kilka miesięcy, albo dłużej. Niektórzy żartują, że dziecko zdąży wyrosnąć z noszenia, zanim ta chusta przyjdzie. Dlatego na TBW ostatnio pojawiła się Pamir za bagatela 1000$ wzbudzając powszechny zachwyt. Oto ona:


Pamir

Ja Maibachami jeździć nie muszę, wystarczy mi zwykły Mercedes. Wymarzyła mi się chusta norweskiej firmy Ellevill. Mam ją w tej chwili pożyczoną w domu, więc wiem, że jest dokładnie taka, jak bym chciała. Z Ellevilla spodobały mi się dwa modele:


Zara Chocco


Jade Fog

Są dosyć trudne do dostania. Jeśli pojawiają się w sprzedaży na forach to znikają natychmiast. Trudno jest mi się zdecydować, która podoba mi się bardziej, więc stwierdziłam, że którą upoluję tą kupię. I co?
W jednym dniu pojawiły się dwie oferty:
Zara Chocco i Jade Fog. Decydować muszę szybko, a cena podobna.
Jak ja teraz zasnę?