środa, 26 marca 2008

Zawieje, zamiecie i posprząta

Obudziłem się dziś i zobaczyłem słońce wyzierające zza opuszczonych rolet w oknach. Z radością i nadzieją podbiegłem wyjrzeć na świat, i to był błąd - kładłem się spać za wiosny, a obudziłem w zimie!


Bomba zachowała wrodzoną obojętność wobec dramatu wegetacyjnego przyrody, i przyjęła śnieg jako rzecz naturalną, absolutnie nie wpływającą na jakość odbywanego spaceru.


Jak ja już chcę wiosny!

wtorek, 25 marca 2008

Daltonizm poznawczy czyli instrukcje

Ula tłucze się w łazience. Dźwięki są tak charakterystyczne i donośne, że nie mam wątpliwości - szykuje kąpiel. Już na samą myśl robi mi się przyjemnie ciepło, a jeszcze jak pomyślę o nowej super-ekstra-wypasionej soli kąpielowej, kupionej niespodziewanie w specjalnym sklepie, hoh, moje skostniałe kości nie mogą się doczekać. Mam więc tyle czasu, ile zajmie wodzie wypełnienie średnich rozmiarów wanny.

Ostatnio przeczytałem fragment instrukcji do urządzenia, jakiego w życiu nie obsługiwałem. Na polecenie ojca, który dostarczył mi owego starożytnego potwora marki Olivetti, miałem zmusić hybrydę faksu i kserokopiarki do działania i zaprzęgnąć do pracy w Sklepie Elektronowym. Nie bardzo wiedziałem od czego zacząć, zwłaszcza, że przyciski podpisane były wieloznacznymi niemieckimi skrótami, więc ściągnąłem instrukcję z sieci. Ojciec okazał znaczne zdziwienie faktem, że nie potrafiłem sobie poradzić bez niej, co skłoniło mnie do refleksji, że rzeczywiście, tego typu metoda działania jest mojej rodzinie raczej niepopularna.

Generalnie nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek przeczytał od deski do deski jakąś instrukcję. Obojętne, czy chodzi o grę, urządzenie czy środek do paprotek. Jeśli intuicyjnie nie mogłem zrozumieć, o co w grze chodzi, to stwierdzałem że jest durna, i zaprzestawałem zabawy; jeśli urządzenie nie do końca działało jak należy, ale działało, to ok, po co kombinować dalej? A z paprotkami wiadomo - nakrętkę na 1,5 litra wody...

Uwagę na to ciekawe zagadnienie zwróciła moja żona, bezwzględna miłośniczka czytania wszelakich instrukcji. Jeszcze wcześniej, za świetnych czasów wspólnego mieszkania na Brzezińskiej, ogromne wrażenie robił na mnie Ganelon, potrafiący dokonywać nieprawdopodobnych rzeczy w grach, które wydawały mi się nie do przejścia. Przykład macie w naszej konwersacji pod postem Co robić w przerwach od pracy? Dla mnie rozgrywka stała się jałowa i nudna, a wszystko za sprawą nieznajomości kilku (kluczowych) wskazówek.

I tu jest właśnie pies pogrzebany. Zawsze znajdzie się ktoś dociekliwy i oczytany, kto zna instrukcję i potrafi ją sensownie streścić, dodać cenne uwagi i wyciągnąć wnioski. Pokaże, jak się gra, jak to działa i dlaczego nakrętka jest dobra, ale tylko raz na pół roku, głąbie, a nie raz w tygodniu. Prowadzi to do dwóch stanów: znacznej niechęci, wręcz wrogości wobec wszelkiej maści instrukcji oraz, już pozytywnie, do sporego zaufania do własnej intuicji. Zazwyczaj wszystko się udaje bez przygotowania merytorycznego, więc po co tracić czas...

Słyszę dźwięki Uli poruszającym się w środowisku wodnym. Znak to dla mnie, aby kończyć te dywagacje. Coś jednak czuję, że jeszcze powrócą, w końcu wszystko współcześnie wymaga instrukcji obsługi :)

poniedziałek, 24 marca 2008

Klukony i snejki - czyli Wielkanoc z Arkham

Tato testuje snejka, rzuca trzema kośćmi i unika Star Spawna. Wchodzi do Black Cave'a, gdzie zgarnia klutoka i kończy ruch. Mama chce wyjść z Witch House'a, więc podejmuje walkę z Shoggotem. Nie udaje się jej test will'a, wydaje klutoka, potem drugiego, dorzuca i jest! Reszta to pestka, morduje potwora 9 kostkami. Ula po raz kolejny pakuje się do bramy, gdzie popada w szaleństwo i gubi się w czasie i przestrzeni. W spokoju przegrywam test luck'a i tracę trzy mózgi. Kończy się tura, ktoś ciągnie kartę Mytona - kolejna brama, kolejne wyzwanie!

Słowniczek:
Snejk - sneak, czyli skradanie
Klutok - clue token, poszlaka
Myton - karta Mythos

Wyjaśnienie
Powyższy tekst to fragment rozgrywki w grę planszową pt. Arkham Horror. Jest wyjątkowo zabawny dla uczestników rozgrywki, dość śmieszny dla znających grę, umiarkowanie dla nie znających, i przeraźliwie nudny dla polonistów.

czwartek, 20 marca 2008

Wiosenne porządki na blogu

Nie da się nie zauważyć, że zmieniliśmy oprawę graficzną bloga. To trochę jak z przestawieniem mebla - niby wiele się nie zmienia, ale jakoś tak nowy porządek cieszy oko. Przymierzamy się do zrobienia czegoś bardziej fikuśnego, ale na to trzeba czasu i pomysłu, więc póki co poprzestajemy na łatwiejszych rozwiązaniach.

Wielu z was narzekało na koszmarny sposób publikowania postów - skomplikowany, uciążliwy i podcinający wszelką swobodę wypowiedzi. Postaraliśmy się więc odpowiedzieć na te wołania (na puszczy) i maksymalnie ułatwić ten skomplikowany proces.

Nowy sposób zamieszczania postów:
- nie trzeba wpisywać koślawych literek z obrazka (weryfikacji obrazkowej) - najwyżej zaleje nas spam; przy trzeciej próbie rozpoznania tych hieroglifów człowieka szlag trafia, i kasuje wypieszczonego posta. Dlatego od dziś z tym koniec!
- aby się podpisać wystarczy zaznaczyć opcję "Nazwa/adres URL" i wpisać w polu 'Nazwa' swój podpis. Żadnych więcej kombinacji, logowań i cyrków. Oczywiście, cenimy anonimowość i takie wyjście nadal pozostaje.

Tyle możemy zrobić z naszej strony, grzebiąc w ustawieniach. Teraz nie macie już alibi w stylu komentarz mi skasowało to wasze beznadziejne logowanie!

Święto Jednego Towaru

Są takie dni w Sklepach Elektronowych, kiedy sprzedaje się głównie jeden towar. Klienci, jakby się wcześniej umówili, przez cały dzień kupują głównie zasilacze albo latarki. Jest to zjawisko na tyle ciekawe, że warto je obserwować, jak stopniowo narasta w ciągu dnia, nabiera pędu i zamiera o 18.00.

Dzisiaj jest dzień baterii. Sprzedaję wszystkie baterie w masowych ilościach, ku własnemu zdumieniu nawet te zalegające od wielu miesięcy. Tuż po 10.00 klientka kupiła latarkę; baterie rzecz jasna dokupiła w komplecie. Klient stojący obok niej, też kupił baterie, a zachęcony wcześniejszym przykładem, wziął latarkę. Potem poszły baterie do kamer, alkomatów, pilotów, termometrów, ciśnieniomierzy... Jak w drzwiach pojawia sie klient, widzę na jego twarzy żądzę posiadania baterii. Uruchamiam rezerwy, wyciągam z szaf - taki dzień może się szybko nie powtórzyć!

Możecie się śmiać, ale to naprawdę ciekawe zjawisko. Przez miesiąc nie sprzedałem tyle zasilaczy co właśnie w ciągu TAKIEGO dnia. Skąd się biorą owe zrywy: z podszeptów zbiorowej świadomości, natłoku określonych reklam w telewizji czy przypadku - nie mam pojęcia. Ale wiele mogę dać komuś, kto będzie je w stanie przewidzieć. Jak mówili niedoścignieni Rzymianie - praemonitus, praemunitus!

poniedziałek, 17 marca 2008

Metro dla kretów czyli Nohavica w Zielonej Górze


METRO PRO KRTKY
Prvá druhá třetí čtvrtá
na zahradě krtek vrtá
drápy má jak vývrtky
vrtá metro pro krtky

Rrrrrrrrrr ...

Každý kdo si zaplatí
smí se projet po trati
od okurek po macešky
dál už musí každý pěšky

Rrrrrrrrrr ...

Tą piosenkę Nohavica napisał dla swojego syna Kuby, który miał problemy logopedyczne. Na koncercie wszyscy Polacy mieli owe problemy, nie wspominając o tym, że chyba nie było osoby która zrozumiałaby coś poza tytułem.

Jeszcze nie dojrzałem aby zdać relację, więc posiłkuję się dowodami na to, że tam byliśmy i widzieliśmy.



Oryginalny autograf Nohavicy na najnowszej płycie. Wyczekany, wywalczony. Bezcenny.

środa, 12 marca 2008

O winylach i małżeńswie - krótko

Od kilku dni gości u nas zakurzony adapter. Goszczą również dwie płyty. W sumie 20 utworów. Słuchanych z namaszczeniem
z namaszczeniem
z namaszczeniem
z namaszczeniem
z namaszczeniem

ale w końcu to dopiero kilka dni, a ja naprawdę lubię Boba i Jethro, i Cortazara, i nawet mam swoją bombillę. Na urodziny dostałam od Franciszka 2 kilo mate - potem okazało się, że jeszcze mamy pełne pudełko. Starczy jej na dobrych kilka lat i kilka następnych płyt.

Złota myśl małżeńska na wieczór:
Małżeństwo jest wtedy, kiedy nie myjemy brudnych stóp przed wejściem do wspólnej kąpieli.

Stare z nowym w jednym stało domu

Płyty analogowe rzeczywiście mają inne brzmienie. Nie chodzi nawet o charakterystyczne trzeszczenie ale o barwę głosu, znacznie różniąca się od metalicznego dźwięku z współczesnych wzmacniaczy. Jednak stare kondensatory i wzmacniacze ferrytowe okazują się bezkonkurencyjne.

Wykopałem w piwnicy przedwieczny gramofon (zwany też adapterem), który w latach liceum był obiektem moich rozlicznych eksperymentów. Stąd igła podklejona wulgarną taśmą klejącą i nie działający prawy głośnik. Poza tym stara dobra Unitra ma się świetnie i przeżywa właśnie drugą młodość - przygniotła swym przejmującym ciężarem bezradne DVD Thomsona i zajmuje pełen czas antenowy puszczania muzyki. Z dawna pogrzebane winylowe wydania Jethro Tull "Stormwatch" i Boba Marleya "Reggae Revolution" nagle wyskoczyły z dna kartonów na szczyt listy słuchanych płyt. Od rodziców pożyczyłem pakiet Izraela i ruskich wydań Czajkowskiego, a na Allegro rozpoczęła się kampania poszukiwania "tanich i dobrych" zestawów winyli - najlepiej przyzwoitej jakości i w masowych ilościach. Powrót na całego, tym bardziej, że...

...że jest w tym dużo więcej sytego obrządku, napełniającego przejęciem i dumą, niż w puszczaniu jakiegokolwiek kawałka z CD, nie mówiąc o playlistach z kompa. Pięć utworów z jednej strony, trzaski przyprawiające o zmyślny uśmiech, zmiana strony, kolejne pięć. Zachwycająco czysty dźwięk, który zawsze wydawał mi się czczą plotką, a okazał się faktem. Przy każdym przyłożeniu igły przypominają mi się sceny z "Gry w klasy", wielokrotnie obracane w głowie dekadenckie wieczory z mate, winem i jazzem z Nowego Orleanu.

Zastanawiam się, skąd ta magiczna moc czarnej płyty? Trzymając ją w dłoni, śledząc misterne rowki w których kryje się IX Symfonia albo Oxygene, zaczynam czuć niebezpieczną bliskość tego, co może wydobyć się z głośników. Jakby samo ogarnięcie wzrokiem pomagało ogarnąć umysłem, budowało zrozumienie niemożliwe do osiągnięcia ze sterylnie gładką taflą CD lub całkowicie abstrakcyjnym tworem formatu mp3.

Duma to czy hańba?

Przyszedłem ostatnio do domu rodzinnego po pracy, co by psa odebrać. Zmęczony i głodny na chwilę przysiadłem, a tam pierogi na stole. No to zjadłem i pokrzepiony posiłkiem, poszedłem do siebie. Wieczorem dzwoni zaniepokojona matuś z pytaniem: czy ty naprawdę zjadłeś to wszystko!? Okazało się, że była to porcja dla niej, brata i synowej, ponad 20 wypasionych pierogasów, które ja bezmyślnie zeżarłem. I nie wiadomo - wstydzić się, czy być dumnym?

poniedziałek, 10 marca 2008

Zdziwienie



Garść cytatów:

Przebudzenie powinno być niespodzianką. Kiedy czegoś się nie spodziewasz, a to się zdarza, czujesz się zaskoczony. Kiedy żona Webstera przyłapała go na tym, że całował pokojówkę, powiedziała mu, że jest bardzo zaskoczona. Webster był jednak pedantyczny w doborze właściwych słów (jest to zupełnie zrozumiałe u autora słowników), tak więc powiedział: "Nie kochanie, ja jestem zaskoczyny. Ty jesteś zdumiona!".

Anthony de Mello "Przebudzenie"



Filozofia zaczyna się od zdziwienia.
A potem, gdy myśl filozoficzna zrobi już, co w jej mocy, zdziwienie pozostaje.

A.N. Whitehead


Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia.

Ryszard Kapuściński "Podróże z Herodotem"



Dla tych, którzy lubią dziwić się przed komputerem Kurioza Naukowe.

Przyszła wiosna i czas wreszcie trochę się podziwić. Można również się zdumieć, osłupieć, zszokować, postawić oczy (w słup), albo przynajmniej nie móc wyjść z podziwu. Rośliny otrząsają się z zimowej drzemki, czas i na mnie.
Dziwię się oczywiście ludzkiej głupocie (niewyczerpane źródło), ale szukam też bardziej budujących źródeł zdumienia.

Głupota często rodzi gniew, gniew daje chęć działania, a stąd już prosta droga do publikacji posta na blogu. Ale o tym następnym razem.

Co robić w przerwach od pracy?

Jeśli szukacie łatwego i skutecznego sposobu na zmarnowanie masy czasu: oto jest. Gierka wsiorbuje godziny równie łatwo jak minuty i ani się obejrzycie, jak z poranka zrobi się popołudnie, z popołudnia wieczór, z poniedziałku sobota...

Do roboty więc, przeciwnik nadchodzi, czas się bronić!

Tak na marginesie: takie rozrywki powoli ulegają prohibicji. W Urzędach Wojewódzkich i innych tego typu instytucjach zablokowano dostęp do naszej klasy i popularnych komunikatorów internetowych oraz gier on-line. Biedni urzędnicy, pozostaje im chyba tylko poker i Eurobiznes. Z drugiej strony tłumaczy to pewne niewydolności niektórych aparatów biurokratycznych..

Pożyczki międzynarodowe

Podejrzewam, że nie wiecie jak pożyczać pieniądze Indianom. Ja już wiem, więc się chętnie podzielę, bo jest to kształcące i cenne doświadczenie.

Przychodzi Indianin i mówi: Pożycz 10 zł.
Ja na to: Ok, masz.

Tak się to robi, nie inaczej. Indianin był trochę spolszczony, bo mieszka w zielonce od 8 lat, ale się liczy.

piątek, 7 marca 2008

Garść wieści czyli byt

Rok 2008 to dla nas definitywnie czas akcji, niespodziewanych zbiegów okoliczności, nowych pomysłów i planów. Pierwsze dwa miesiące były jak nakręcanie sprężyny mechanizmu zegarowego, ładowanie baterii na przyszłość. Teraz mechanizm powoli uwalnia się, zataczając coraz większe koła, nabierając siły i rozmachu.

Tydzień temu zaskoczył nas Jaromir Nohavica. Tak, ten Nohavica od Komety i Roku Diabła. Jest za tydzień w Zielonej Górze i bylibyśmy skończonymi osłami przepuszczając taką okazję posłuchania go na żywo, zwłaszcza, że daje tylko dwa koncerty w Polsce - w Zielonce i Poznaniu. Nareszcie, drodzy Wrocławiacy, macie nam czego zazdrościć!

Wczoraj o mało nie padłem z radości widząc na tegorocznym Open'erze, a jakże - Beirut! O ile zawsze chcieliśmy pojechać na koncerty w ramach open'era, ale jakoś nie było imperatywu (choć zeszłorocznego Placebo nie mogę odżałować), to teraz nie ma odwołania - jakoś wyskrobiemy marne sześć stówek (taaak, te imprezy nie są tanie). Żeby dopełnić frajdy usłyszymy jeszcze wyśmienite siostry CocoRosie, nieśmiertelny Massive Attack który znów ostatnimi czasy mnie usidlił, Gentelman'a - dowód na to, że w reggae wciąż można stworzyć coś nowego i ambitnego, Chemical Brothers, Sex Pistols...

Niespodziewanie pojawiła się okazja wyjazdu w Karpaty Rumuńskie. Miejsce, które na liście godnych odwiedzenia mieliśmy od dawna. Gdy padła nieśmiała propozycja długo się nie zastanawialiśmy. Teraz tylko trzymać kciuki, żeby wszystko wypaliło, i w maju dostarczymy mnóstwo zagranicznego materiału ;)

Jak by tego było mało Metallica daje w maju koncert w Chorzowie. W związku z tym ogłaszamy konkurs na sponsora! Każdy ma szansę - będziemy go reprezentować na koncercie, wychwalać jego imię, nosić koszulki z napisami XXX jest naszym bogiem i kto wie do jakich jeszcze ekscesów się posuniemy. Zastanówcie się, bo warto, drugiej takiej okazji może nie być!

Z bardziej przyziemnych zmian - znów nas czeka przeprowadzka. Przezornie nie wypakowaliśmy wciąż kilku kartonów, dzięki czemu mamy je gotowe do wzięcia w każdej chwili! Ha ha, ma się ten polot. Nie wiemy dokładnie gdzie się chcemy ulokować, ale raczej w Zielonce i na pewno od sierpnia. Miejsca szukamy, więc jeśli macie jakieś propozycje - jesteśmy otwarci.

Mimo tylu ciekawych rzeczy zmieniających się wokół, gdzieniegdzie można znaleźć takie, które pozostają niewzruszone. Na przykład Bomba - niezmiennie szabruje śmietniki i stół w kuchni, kiedy nas nie ma. Zlizane masło czy obgryziony ser to twarde i solidne podstawy, na które zawsze po powrocie z pracy mogę liczyć.

środa, 5 marca 2008

Time for Cold has come

Do pracy: wyśmienity okazuje się Cold. Zespół znam od wczesnych lat liceum, gdzie katowaliśmy go na imprezach, potem mi gdzieś umknął, i odkryłem go na nowo jakiś miesiąc temu, z zadowoleniem rozpoznając znajome brzmienia. Sumienny to i czysty rock, czasami ciężkawy ale tak koszerny, jakby panowie postawili sobie za cel absolutną hermetyczność brzmienia. Z wokalem, a jakże, mocnym, wulgarnym i chropowatym - smakuje jak dobra, czysta wóda po degustacji licznych szemranych alkoholi.

Wikipedyści piszą nich: post-grunge/alternative metal. Łoch, żeby tak od razu... Wiadomo, są kawałki, gdzie chłopaki łoją sumiennie, ale posłuchajcie tego. Posłuchajcie i smakujcie...



Po kilkunastu solidnych, mocnych utworach album "13 Ways To Bleed On Stage" kończy się akustyczną balladą. Właśnie tą -"Bleed". I wybaczcie podłą jakość YouTuba - niech to będzie zachęta do spróbowania całego albumu w należytym brzmieniu.

I jeszcze jedna sprawa - zespół został rozwiązany w 2006 roku. Grali świetnie, wydali cztery albumy, kilkanaście singli i zeszli ze sceny. Jakże miło, że oszczędzili fanom powolnego upadku, kończących się pomysłów, komercyjnych "best of"-ów i innych produktów dokładanych do dyskografii tylko na słowo honoru.

Strona domowa Cold
Wikipedia o Cold

wtorek, 4 marca 2008

Nowe trendy w Sklepach Elektronowych i okolicach

Poranek wyglądał na prawdziwie wiosenny; potem spojrzałem na termometr - od słonecznej strony 2,5 stopnia C, ładna kurna wiosna. Mimo to zdecydowałem dziarsko pójść do pracy na nogach, orzeźwić się chłodnym powietrzem. Dobry wybór, zwłaszcza jak się człowiek wreszcie rozgrzeje szybkim marszem.

Koniec z Radio Swiss Jazz! Ta dramatyczna zmiana wymuszona została okolicznościami - po ostatnich wichurach coś się urwało od anteny i nie odbiera już zbyt dobrze. Generalnie odbiera fatalnie, zacina się i straszy klientów. Przerzuciłem się więc na Last.fm i jakoś to idzie.

Dobra wiadomość dla wszystkich którzy chcieli a nie mogli! Radio Swiss Jazz działa przez internet!
Ganelon udowodnił mi, że jest to trudniejsze niż wygląda. Po wielu nieudanych próbach uruchomienia go (a nie wierzyłem, że coś może nie działać - teraz biję się w pierś i zwracam honory) znalazłem metodę: ściągnij playlistę na dysk (tą z ich strony) i uruchom z kompa. Działa jak marzenie!

Spacyfikowałem paprotkę. Taka licha i cherlawa, wisi mi nad głową w sklepie. Powiedziałem jej: rośnij albo giń, bo tak nie może być! Zacząłem regularnie podlewać, czyścić z suchych liści i podsypywać ziemią - i proszę, poczuła skubana wiosnę. W ciągu tygodnia przybyło jej więcej pędów niż przez ostatnie miesiące!

Jakby tego było mało przed momentem ojciec mój rodzony powiedział mi: załóż mi maila!

Nooo, pomyślałem, to będzie dobry dzień!

poniedziałek, 3 marca 2008

Posty zaoczne

Miałem dziś pisać o:
- dalszych pracach nad Sunday Smile'm
- sznyclach po czesku i co z tego wynika
- Stephanie Micusie i Songs: Ohia
- Gościach Niedzielnych, a nawet weekendowych

ale nie napiszę bo Ganelon prowadził sesję do drugiej, a ja skoro świt do pracy musiałem wstawać i padam na pysk. Poczujcie się jednak, jak byście już wszystko wiedzieli, a jutro tylko sobie uzupełnicie szczegóły.