środa, 12 marca 2008

O winylach i małżeńswie - krótko

Od kilku dni gości u nas zakurzony adapter. Goszczą również dwie płyty. W sumie 20 utworów. Słuchanych z namaszczeniem
z namaszczeniem
z namaszczeniem
z namaszczeniem
z namaszczeniem

ale w końcu to dopiero kilka dni, a ja naprawdę lubię Boba i Jethro, i Cortazara, i nawet mam swoją bombillę. Na urodziny dostałam od Franciszka 2 kilo mate - potem okazało się, że jeszcze mamy pełne pudełko. Starczy jej na dobrych kilka lat i kilka następnych płyt.

Złota myśl małżeńska na wieczór:
Małżeństwo jest wtedy, kiedy nie myjemy brudnych stóp przed wejściem do wspólnej kąpieli.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

namaszczanie ma swój koniec

Ganelon pisze...

bruuudas! :P

Franc pisze...

kochanie, jeśli ta "złota myśl" to jakaś słabo zamaskowana aluzja, to nie do końca ją łapię. Chyba, że kąpiesz się z jakimiś obcymi brudnonogimi facetami...

Ganelon pisze...

...obcymi,brudnonogimi MĘŻAMI, Franc, mężami! :D
czytaj uważnie, chodziło o małżeństwo, nie? :P
czego to sie człowiek na blogu nie dowie ROTFL

Ula pisze...

Chyba muszę się wytłumaczyć, że chodziło mi o własne nogi. Nie jakieś specjalnie brudne - normalnie używane nogi. Wspólna kąpiel miesza te nasze "brudy", a my nie reagujemy, jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni.
A czy ktoś myśli o higienie?!
Nikt!