wtorek, 29 września 2009

Dziewiątka

Mamy 29 dziewiątego miesiąca, a to oznacza, że dziś jest nasza rocznica ślubu (druga, nie dziewiąta). Mamy też 2009 rok.
Jeśli kontynuować temat liczb, to jestem w 9 miesiącu ciąży.
Żeby tego było mało byliśmy ostatnio na fantastycznym filmie o wdzięcznym tytule 9.
Jaki z tego dziewiątkowy morał - nie wiem, ale trailera obejrzyjcie koniecznie, a nawet całość, jeśli będziecie mogli.



Film cudowny (ogromnie polecam), rocznica ślubu również (zachęcam), tylko ten dziewiąty miesiąc trochę już mi się dłuży...

niedziela, 27 września 2009

Klingoński tłumacz rowerowy...

...zasilany wewnętrznym kurczaczkiem, wykrywający metale i współpracujący z Windows XP (ale czy Vistą) - być może. Gdyby nie fakt, że na wyświetlaczu, po uruchomieniu pokazuje się to:


Wygląda na nowy model GPSa: "zostało ci 15 stóp do celu"

Nie wyrzucaj krawatów po dziadku

Przy niedawnej okazji wydobyłem z szafy stertę krawatów, sztuk może z 15, wszystkie bardziej niż retro. Czarny w pomarańczowe groszki, zielone mazy na szarym tle, kolorowe wzorki na tkaninie podobnej do taniej wykładziny... Na studiach uważałem je za szałowe i zamierzałem nosić, ba, nosiłem na niektóre imprezy, nie ja jeden zresztą. Wczoraj przeglądałem je ze zgrozą, szukając jakiegoś alternatywnego zastosowania, bo przecież do koszuli i garnituru to one przenigdy, ich era chyba już nie wróci, nawet w najodważniejszych subkulturach. Zastosowanie odkryłem całkiem niespodziewanie.

Powiązanie ze sobą sześciu krawatów zajęło mi chwilę. Umocowanie do szczytu schodów i testy wytrzymałościowe - niecałe 10 minut. Efekt był jak najbardziej satysfakcjonujący: lina asekuracyjna do wspinaczki dla kobiet ciężarnych. Wszystkich planujących powiększenie rodziny zapraszam na prezentację i darmowe szkolenie!

czwartek, 24 września 2009

Sklepy Elektronowe - Krótkie Historie

1.
Przychodzi dziewczyna z dekoderem pod pachą. Rozgląda się i pyta grzecznie:
- Czy pan kupuje używany sprzęt?
- W zasadzie to nie, ale o co chodzi? - pytam chociaż wiadomo, pudło jest spore i nie ma wątpliwości.
- No mam tu taki dekoder, w zasadzie nie używany...
Przyglądam się urządzeniu, sprawdzam, wszystko ok. Proponuję cenę: jedna trzecia rynkowej. Dziewczyna słabo oponuje po czym się zgadza. Sprzęt, dodam na marginesie, jest jak spod igły i był użyty, na moje oko, najwyżej raz.
- Skąd taka decyzja? Nie lepiej sobie zostawić? - pytam, odliczając gotówkę.
- A gdzie tam, mam tego w domu mnóstwo. Chłopak wyjechał, a ja potrzebuję kasy, więc sprzedaję jego sprzęt.
Pozostawiła mnie z zamyśleniu nad kondycją związków partnerskich i międzyludzkim zaufaniem.

2.
Przychodzi pan w wieku średnim. Słuchawka w uchu, telefon na pasku, w rękach kilka pudełek z przedziwnym sprzętem elektronicznym typu rozsuwany flakon z pozytywką. Odziany w wielofunkcyjną kamizelkę koloru zgniłej zieleni, z mnóstwem kieszeni wypchanych po brzegi.
- Panie szanowny - zwraca się do mnie, a sprzęt wywala na ladę, tworząc spory stosik. - Kupiłem takie urządzenie od chłopaka na giełdzie. Dałem 15 zł. Tylko powiedz mi pan, do czego to jest?

Taki człowiek jest podporą drobnego handlu, nadzieją akwizytorów i cyganów wciskających oryginalne perfumy Armaniego za 15 zł 0,5 litra. Ufny jak dziecko a w dodatku umiarkowanie zarabiający, potrafi przyprawić własną żonę o przedwczesną siwiznę.

Pokazuje mi urządzenie, a ja pokarzę je Wam. Kto mi powie, do czego jest to cholerstwo, dostanie je w nagrodę. Przesyłka na mój koszt.

środa, 23 września 2009

Melancholia życia Bombilli

W psim świecie zapanowała wielka niepewność. Ogon, kiedyś dumnie podniesiony, znów zwisa smętnie, jeśli nie jest całkiem podkulony. Czasem merda nerwowo, ale tak bez przekonania, nie licząc na zbyt wiele.

Zniknął dywan, zwinięty w rulon pod ścianę, aby zrobić miejsce dla zapełniających się książkami kartonów. Dywan był najlepszym miejscem do psiej zabawy, a jeszcze wrogie pudła, pachnące obcymi i nie wróżące nic dobrego...

Spacery skróciły się do minimum. Żadne tam przygody, żadnych nowych znajomych i rzucania patyka. Nawet wiewiórki jakieś inne, nie żeby mniej kuszące, ale takie niedostępne.

Najgorsze jest w domu. Częściej wpadamy na nią, nadeptujemy i szturchamy niż wołamy, żeby podrapać. Łazi za nami krok w krok (może spodziewa się, że do czegoś będzie pomocna?), zaczepia, przynosi najlepszą skarpetę z kolekcji - a tu nic, pan poklepie, pani muśnie dłonią, tyle. Do tego jeszcze ciągle karzą jej jeść te wstrętne psie chrupki, jakby nie mieli kiedy pojść po kawał mięcha!

piątek, 18 września 2009

Mamy niepokojącą tendencję do skrajności

Wynajęliśmy i mieszkamy w mega-mieszkaniu. Dwa piętra, pięć pokoi, w sam raz na wielodzietną rodzinę. Teraz w obliczu przeprowadzki szczerze angażujemy się w mieszkanie o metrażu 40 m2, czyli, nie przymierzając, kawalerkę. Ideę złotego środka używamy jako zakładki do książek, żeby nie powiedzieć gorzej.

czwartek, 17 września 2009

Niespodziewany rarytas muzyczny

Przyjemnie jest siąść z żoną, wieczorem, ciasto drożdżowe, herbatka, pitu pitu, jakiś film nowy albo i dwa.

Przyjemniej jest siąść i niespodziewanie odkryć, że dzisiaj czwartek, 17 września, na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie gra Lisa Gerrard i Klaus Schulze a Trójka transmituje na żywo. Nic tylko wykorzystać zajęte pozycje do jakże staromodnej rozrywki zwanej słuchaniem radia.

Koncert zaś jest warty wysłuchania z kilku powodów:
- Dead Can Dance już w zasadzie nie koncertuje, bodajże od 1998, kiedy to zawiesili działalność;
- 17 września Armia Czerwona wkroczyła do Polski, a koncert poświęcony jest temu wydarzeniu, jak również wybuchowi wojny. Będzie można usłyszeć premierowy kawałek „Hommage a Polska”;
- na scenie ma się pojawić również Tomasz Stańko;

Specjalny utwór właśnie przebrzmiał. Pycha.

Bambini kopie a czasu coraz mniej

Przygotowania nabierają rozmachu. Niewiele czasu pozostaje na cokolwiek innego, zwłaszcza że lwią część pochłania gimnastyka bankowo-mieszkaniowa. Pasje i hobby to pusto brzmiące słowa, a przecież do pełnego etatu jeszcze mi daleko. Czyli dwa tygodnie.

Ciemnia poszła już w karton, jako pierwsza ofiara nowego stanu skupienia. Co prawda będę musiał ją reanimować, bo zobowiązałem się takim jednym, że im zdjęcia koszernie wywołam, ale ten epizod raczej nie przywróci jej dawnego blasku. Pamiętam, jak kilka lat temu z ciężkim westchnieniem Kulak oddawał mi swój powiększalnik. Teraz rozumiem całą gamę nadziei i tęsknot, które mogły mu towarzyszyć.

Po raz pierwszy przeprasowałem górę prania w rozmiarze first size. Po raz ostatni przeprasowałem górę pieluch tetrowych. Nie sobie malec lata w wygniecionych, nie będę odwalał tej tytaniczno-syzyfowej pracy. Tym bardziej kilka razy w tygodniu.

Poza tym czuję się trochę jak spadochroniarz. Znam znakomicie teorię, ale ten pierwszy skok i tak budzi pewną niepewność.

poniedziałek, 14 września 2009

husta cena odrazu z wysyłkom

Szukam chusty do noszenia dziecka. Jak wiadomo, albo i nie, dzielą się one na kilka rodzajów, co dość utrudnia wybór i na dodatek są drogie. Przeszukuję więc różne strony z rzeczami dla dzieci, bo może trafi się jakaś używana i tania. Zaczęłam od serwisu mojeciuchy.pl, który to serwis wcześniej zaopatrzył mnie w masę dziecięcych ubranek. Pełna nadziei sprawdzam, czytam i co? I oczom nie wierzę...

husta cena odrazu z wysyłkom

Opis:
super husta do noszenia dziecka do 30 kilo dziecko do 9 miesiąca morze leżeć a potem ujż w pozycji siedzącej, pozwala karmić dyskretnie w tłocznych miejscach.

Procedura zwrotu towaru:
Oddaje pieniążki gdy komuś się nie spodoba to co spszedałam. Zawsze staram się w miare szybko wysyłać paczki.

Wystawiający: Jestem 19 letniom mamom. Bardzo lubie pomagać innym osobom.



Przerażona literackim stylem patrzę na zdjęcie sprzedawcy:


Uff... A już myślałam, że wszystkie te błędy popełniła jakaś osoba, która nie daj boże, skończyła już podstawówkę. Na szczęście to tylko ta mała dziewczynka. Kamień spadł mi z serca.

czwartek, 10 września 2009

Policjanci nie mają u nas lekkiego życia

Nie od dziś wiadomo, że chłop pod wpływem samogonu, uzbrojony w furmankę i konia z rzędem jest wyjątkowo niebezpieczną maszyną do zabijania. Na szczęście są tacy, którzy zaryzykują życie w obronie społeczeństwa.



A przecież nie są szkoleni do abordażu na pędzące furmanki! Zuch chłopaki, nie wezwali oddziałów specjalnych.

Osobne gratulacje należą się dziennikarzowi za arcy ciekawy artykuł, zgrabną formę wypowiedzi i rzeczowe podejście do tematu; tudzież redaktorowi, który umieścił go na pierwszej (!) stronie lokalnego dziennika.

wtorek, 8 września 2009

Sklepy Elektronowe - pułapki szarej strefy

Niebezpiecznie jest korzystać z szeroko rozumianej szarej strefy. Ot, taki wypadek, ku przestrodze.

Przychodzi chłopaczek co by sprzedać telefon. Tłumaczę mu, że my telefonów nie sprzedajemy, tym bardziej używanych, więc przykro mi, ale - i tu znacząco zawieszam głos - żona moja poszukuje czegoś taniego. Targujemy, targujemy, staje na 15 zł i rozchodzimy się z poczuciem wzajemnego zwycięstwa i oszukania przeciwnika.

Odpalam telefon, wszystko gra. Przeglądam pamięć, czego w żadnym wypadku nie powinno się robić, nawet jeśli to telefon własnego brata (może zwłaszcza, jeśli to telefon brata). Film z imprezy, gdzie grupa chłopaków wzajemnie klepie się po gołych tyłkach zostanie mi traumą do końca życia. Jak się okazuje, niewiele jest bardziej osobistych przedmiotów niż komórka.

poniedziałek, 7 września 2009

O dziewczynkach

Przedszkolanka przechadzała się po sali obserwując rysujące dzieci. Od czasu do czasu zaglądała, jak idzie praca. Podeszła do dziewczynki, która w skupieniu coś rysowała. Przedszkolanka spytała ją, co rysuje.
- Rysuję Boga - odpowiedziała dziewczynka.
- Ale przecież nikt nie wie, jak Bóg wygląda - powiedziała zaskoczona przedszkolanka.
Dziewczynka mruknęła, nie przerywając rysowania:
- Za chwilę będą wiedzieli.

Jak powszechnie wiadomo małe dziewczynki są sprytne, szczególnie jeśli już potrafią chodzić po drzewach. W tym tygodniu - 2 września, w godzinie bardzo porannej przyszła na świat Róża. Jako ciocia i wujek zadbamy o to, aby zdobyła wszelkie szlify godne skauta, czy też mieszkańca Bullerbyn.



A bratu mojemu oczywiście gratulujemy i obiecujemy wkrótce dołączyć do Rózi kolejnego rozbójnika (lub rozbójniczkę).

czwartek, 3 września 2009

Sklepy Elektronowe - Czarne chmury

W Górach Zielonych zbliża się Winobranie. Na deptaku rozkładają się kanciaste budy z dykty, przybywa tłumów, ponoć w tym roku reklamowali imprezę nawet w innych miastach. Od rana słychać postukiwanie młotków, prucie źle naciągniętych brezentów a kolejne pojazdy z hukiem dowożą sprzęt, ludzie umykają spod kół, przynajmniej ci szybcy i sprawni. Wesoła atmosfera przygotowań, jak przed Bożym Narodzeniem, z okien Sklepów Elektronowych widzę wzrastające konstrukcje i służę sprzętem, kilometry sprzedawanych przedłużaczy są nieodmiennie oznaką zbliżającego się święta.

Około piętnastej nadchodzi ciemność. Zrywa się wiatr, a drewniane konstrukcje stawiane z zapałem od rana wesoło rozpadają się dokoła, mając za nic wysiłek konstruktorów. Stoję w wejściu do Sklepów i widzę narastający chaos, ludzie uciekają, wpadają na siebie, pakują co rozłożyli wcześniej a wiatr szarpie ich za włosy, targa ubranie, obrzuca już wilgotnymi gazetami, które toczą się potem jak wyschnięte krzaki na westernach, ulicami małego miasta tuż przed pojedynkiem. Powietrze kotłuje się, reklamy sklepów nie wytrzymują i przewalają się z trzaskiem, wprowadzając panikę wśród uciekinierów, sosujących teraz uniki i ekwilibrystykę jak w cyrku. Porwany parasol niemrawo opada na ziemię, a że jest to wielki parasol z ogródka piwnego, blokuje całkiem przejście, kilka wyciągniętych par rąk stara się go ujarzmić jak niespokojnego źrebaka.

Deszcz przypomina wylewanie wody z wanny, już nie strugami a potokami tryska z rynien, wybucha z kanalizacji zmieniając deptak w całkiem okazałą sadzawkę. Staram się zrobić zdjęcie, ale wystawienie ramienia na kilka centymetrów w głąb żywiołu sprawia, że momentalnie przemaka, aparat odmawia posłuszeństwa, a migawka zastyga w położeniu niezdecydowanym, pomiędzy chcę zrobić zdjęcia a mam cię gdzieś.

Po pół godzinie wszystko mija, Winobranie przeszło chrzest, błogosławieństwo pogody, zawsze lepiej teraz niż w środku imprezy.

środa, 2 września 2009

Ploteczki

Coś się ewidentnie zmienia - dziś rano usłyszałem w radiu, że jeszcze nie ma co obawiać się porannych przymrozków i szadzi, ale sam fakt, że o tym wspomniano daje do myślenia. Jakoś trudno mi w to uwierzyć, śpimy nadal w krótkich rękawkach przy otwartym oknie, może tylko kołdrę naciągamy wyżej.

Zmieniamy mieszkanie, z żalem. Tradycji musi stać się zadość, raz w roku szukamy rąk chętnych do noszenia kartonów z książkami, szaf i wszelakiego badziewia, którego pogłowie i tak jest zredukowane do minimum, a mimo to zajmuje najwięcej miejsca. Mam nadzieję, że to będzie ostatni raz na najbliższych kilka lat, bo znajomi zaczną nas nienawidzić, a przecież nie odmówią pomocy, z chęcią będą popylać cały dzień na trzecie piętro i z powrotem, aż im dysk wyskoczy. A wcześniej ktoś to musi popakować, i tym kimś nie będzie żona w ciąży.

W ogóle warto zatrzymać się na rewolucyjnej właściwości września. Dobry okres na wszelkie przemiany ustrojowe, tak tak. Wrześniowe ślubowanie, wrześniowe dzieci, siły załapane w lecie dają o sobie znać, można podejmować śmiałe decyzje. We wrześniu dobrze przesadzać krzaki. Chyba. I pisać.

Idąc tym tropem remontujemy Sklepy Elektronowe. Farby czekają od miesięcy, plany gospodarcze już wyblakły, tyle razy to przekładaliśmy. Zawsze znajdzie się jakiś powód, konieczność obiektywnie najważniejsza, żeby odłożyć remont, skoro czekał pięć lat, to może jeszcze z miesiąc, dwa.

Walczymy z bankami, bo z nimi można tylko walczyć, nigdy dogadywać się, a tym bardziej współpracować. Mieszkanie już mamy tak prawie prawie, ale nadal nie możemy zatrzasnąć za sobą furtki, wciąż są inne opcje i nadzieje, wcale nie płonne, że uda się wybieg gimnastyczny, salto w bok, cichaj, żeby nie zapeszyć.

Bomba ma się dobrze. Zmienia futro. Najczęściej na sofie.

Poza tym nie dzieje się nic, a najgorsze, że nie stanie się nic aż do końca.