środa, 2 września 2009

Ploteczki

Coś się ewidentnie zmienia - dziś rano usłyszałem w radiu, że jeszcze nie ma co obawiać się porannych przymrozków i szadzi, ale sam fakt, że o tym wspomniano daje do myślenia. Jakoś trudno mi w to uwierzyć, śpimy nadal w krótkich rękawkach przy otwartym oknie, może tylko kołdrę naciągamy wyżej.

Zmieniamy mieszkanie, z żalem. Tradycji musi stać się zadość, raz w roku szukamy rąk chętnych do noszenia kartonów z książkami, szaf i wszelakiego badziewia, którego pogłowie i tak jest zredukowane do minimum, a mimo to zajmuje najwięcej miejsca. Mam nadzieję, że to będzie ostatni raz na najbliższych kilka lat, bo znajomi zaczną nas nienawidzić, a przecież nie odmówią pomocy, z chęcią będą popylać cały dzień na trzecie piętro i z powrotem, aż im dysk wyskoczy. A wcześniej ktoś to musi popakować, i tym kimś nie będzie żona w ciąży.

W ogóle warto zatrzymać się na rewolucyjnej właściwości września. Dobry okres na wszelkie przemiany ustrojowe, tak tak. Wrześniowe ślubowanie, wrześniowe dzieci, siły załapane w lecie dają o sobie znać, można podejmować śmiałe decyzje. We wrześniu dobrze przesadzać krzaki. Chyba. I pisać.

Idąc tym tropem remontujemy Sklepy Elektronowe. Farby czekają od miesięcy, plany gospodarcze już wyblakły, tyle razy to przekładaliśmy. Zawsze znajdzie się jakiś powód, konieczność obiektywnie najważniejsza, żeby odłożyć remont, skoro czekał pięć lat, to może jeszcze z miesiąc, dwa.

Walczymy z bankami, bo z nimi można tylko walczyć, nigdy dogadywać się, a tym bardziej współpracować. Mieszkanie już mamy tak prawie prawie, ale nadal nie możemy zatrzasnąć za sobą furtki, wciąż są inne opcje i nadzieje, wcale nie płonne, że uda się wybieg gimnastyczny, salto w bok, cichaj, żeby nie zapeszyć.

Bomba ma się dobrze. Zmienia futro. Najczęściej na sofie.

Poza tym nie dzieje się nic, a najgorsze, że nie stanie się nic aż do końca.

Brak komentarzy: