Przygotowania nabierają rozmachu. Niewiele czasu pozostaje na cokolwiek innego, zwłaszcza że lwią część pochłania gimnastyka bankowo-mieszkaniowa. Pasje i hobby to pusto brzmiące słowa, a przecież do pełnego etatu jeszcze mi daleko. Czyli dwa tygodnie.
Ciemnia poszła już w karton, jako pierwsza ofiara nowego stanu skupienia. Co prawda będę musiał ją reanimować, bo zobowiązałem się takim jednym, że im zdjęcia koszernie wywołam, ale ten epizod raczej nie przywróci jej dawnego blasku. Pamiętam, jak kilka lat temu z ciężkim westchnieniem Kulak oddawał mi swój powiększalnik. Teraz rozumiem całą gamę nadziei i tęsknot, które mogły mu towarzyszyć.
Po raz pierwszy przeprasowałem górę prania w rozmiarze first size. Po raz ostatni przeprasowałem górę pieluch tetrowych. Nie sobie malec lata w wygniecionych, nie będę odwalał tej tytaniczno-syzyfowej pracy. Tym bardziej kilka razy w tygodniu.
Poza tym czuję się trochę jak spadochroniarz. Znam znakomicie teorię, ale ten pierwszy skok i tak budzi pewną niepewność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz