środa, 23 września 2009

Melancholia życia Bombilli

W psim świecie zapanowała wielka niepewność. Ogon, kiedyś dumnie podniesiony, znów zwisa smętnie, jeśli nie jest całkiem podkulony. Czasem merda nerwowo, ale tak bez przekonania, nie licząc na zbyt wiele.

Zniknął dywan, zwinięty w rulon pod ścianę, aby zrobić miejsce dla zapełniających się książkami kartonów. Dywan był najlepszym miejscem do psiej zabawy, a jeszcze wrogie pudła, pachnące obcymi i nie wróżące nic dobrego...

Spacery skróciły się do minimum. Żadne tam przygody, żadnych nowych znajomych i rzucania patyka. Nawet wiewiórki jakieś inne, nie żeby mniej kuszące, ale takie niedostępne.

Najgorsze jest w domu. Częściej wpadamy na nią, nadeptujemy i szturchamy niż wołamy, żeby podrapać. Łazi za nami krok w krok (może spodziewa się, że do czegoś będzie pomocna?), zaczepia, przynosi najlepszą skarpetę z kolekcji - a tu nic, pan poklepie, pani muśnie dłonią, tyle. Do tego jeszcze ciągle karzą jej jeść te wstrętne psie chrupki, jakby nie mieli kiedy pojść po kawał mięcha!

3 komentarze:

Ula pisze...

Jak to czytam, to aż mi się łezka w oku kręci...

pola pisze...

Nie płacz Ula!!! Nie mam za daleko, mam za dużo mięsa. Niniejszym oferuję pomoc :-))) Pozdrawiamy!!!!!!!!!!!!!!!!!i trzymamy

Nieznakomyj pisze...

Ende gut, alles gut!