czwartek, 24 września 2009

Sklepy Elektronowe - Krótkie Historie

1.
Przychodzi dziewczyna z dekoderem pod pachą. Rozgląda się i pyta grzecznie:
- Czy pan kupuje używany sprzęt?
- W zasadzie to nie, ale o co chodzi? - pytam chociaż wiadomo, pudło jest spore i nie ma wątpliwości.
- No mam tu taki dekoder, w zasadzie nie używany...
Przyglądam się urządzeniu, sprawdzam, wszystko ok. Proponuję cenę: jedna trzecia rynkowej. Dziewczyna słabo oponuje po czym się zgadza. Sprzęt, dodam na marginesie, jest jak spod igły i był użyty, na moje oko, najwyżej raz.
- Skąd taka decyzja? Nie lepiej sobie zostawić? - pytam, odliczając gotówkę.
- A gdzie tam, mam tego w domu mnóstwo. Chłopak wyjechał, a ja potrzebuję kasy, więc sprzedaję jego sprzęt.
Pozostawiła mnie z zamyśleniu nad kondycją związków partnerskich i międzyludzkim zaufaniem.

2.
Przychodzi pan w wieku średnim. Słuchawka w uchu, telefon na pasku, w rękach kilka pudełek z przedziwnym sprzętem elektronicznym typu rozsuwany flakon z pozytywką. Odziany w wielofunkcyjną kamizelkę koloru zgniłej zieleni, z mnóstwem kieszeni wypchanych po brzegi.
- Panie szanowny - zwraca się do mnie, a sprzęt wywala na ladę, tworząc spory stosik. - Kupiłem takie urządzenie od chłopaka na giełdzie. Dałem 15 zł. Tylko powiedz mi pan, do czego to jest?

Taki człowiek jest podporą drobnego handlu, nadzieją akwizytorów i cyganów wciskających oryginalne perfumy Armaniego za 15 zł 0,5 litra. Ufny jak dziecko a w dodatku umiarkowanie zarabiający, potrafi przyprawić własną żonę o przedwczesną siwiznę.

Pokazuje mi urządzenie, a ja pokarzę je Wam. Kto mi powie, do czego jest to cholerstwo, dostanie je w nagrodę. Przesyłka na mój koszt.

9 komentarzy:

Michał pisze...

No dobra, dobra. Strzelam pierwszy. Jest to licznik rowerowy. Kto da więcej?

Anonimowy pisze...

elektroniczny tłumacz języka klingońskiego... af kors!
`robi wan kenobi

Michał pisze...

Po krótkim zastanowieniu stwierdzam, że robi wan może mieć rację. Z tym, że jest to tłumacz mocowany do roweru. Podziel to na pół Franc i ślij.

Anonimowy pisze...

Jest to urządzenie, w którym mieszka mały kurczaczek lub podobne zwierzątko. Trzeba je nakarmić, wyprowadzić na spacer, utulać do snu. Oczywiście kurczaczka lub inne zwierzątko mocujemy do roweru.

Sister

Ula pisze...

Ja stawiałam na pilota do rozrusznika serca.

Anonimowy pisze...

Ula dobrze, ale niedokładnie.
Jest to wyłącznik rozrusznika serca/

Franc pisze...

Nieźle wam idzie. Rzeczywiście, nie ma wątpliwości, że jest to technologia obcych. W urządzeniu może mieszkać kurczaczek, który, w trakcie jazdy rowerem, tłumaczy na klingoński.

Jednak żeby zaostrzyć dyskusję, podam dodatkowe informacje:
od spodu urządzenie ma wejście na baterie (bakterie?) a środkowe przyciski są podpisane MODE (górny) i S/P (dolny).

Najważniejsze zaś jest to, że na środku górnej powierzchni ma niewielki otworek niewiadomego przeznaczenia. Może do oddychania (dla kurczaczka)?

thymir pisze...

na pierwszy rzut to myszka kompa, z grą , być może z klingońskimi kurczakami. zamiast stukać palcami w blat stołu , gdy np. formatujesz dysk, to sobie grasz i jeszcze ćwiczysz dialekt.

Unknown pisze...

Stawiam na wykrywacz profili metalowych/kabli w ścianach. Może to i banalne ale prawdopodobne.