czwartek, 30 września 2010

Pozbywając się złudzeń nic nie zyskujemy

Nie cierpię porysowanych negatywów. Nie cierpię zabrudzeń i nieodwracalnych uszkodzeń, żmudnego retuszowania, babrania się z każdym zdjęciem. Nie cierpię laboratoriów, które zniszczą materiał, źle zeskanują, że tylko pójść i porozbijać te tępe łby.


I wypierniczyłbym ten cały majdan staroci w cholerę, gdyby nie te foty, które jakimś cudem wyjdą.

środa, 29 września 2010

Delikatesy społeczne

Protestujący kolejarze to ludzie twardzi, życiem zaprawieni. Nie patyczkują się w kwestii doboru argumentów, potwierdzających ich racje. Wśród groźnych pokrzykiwań i gwizdów konduktorskich gwizdków padło na przykład takie stwierdzenie, że człowiekowi należy się praca jak psu zupa.

Zapytana o zdanie Bomba twierdzi że owszem, wszystko się zgadza, popiera protest bo odczuwa go osobiście. Uważa, że zupa należy się jej jak kotu kalafior.

Małżeństwa i blogi

starzeją się. Dziś obchodzimy 3 rocznicę ślubu. Instytucja małżeństwa jest ponoć przereklamowana, niemodna, passe.
Z blogami chyba robi się podobnie, teraz wszyscy przenoszą się na facebooka. Kto jeszcze pisze i czyta bloga? I to małżeńskiego?!

Jesteśmy niemodni i czas się z tym pogodzić. Mamy psa, dziecko i nie umieścimy fotorelacji z nocy rocznicowej, ani nawet kolacji.



Ponieważ początek jesieni to najlepszy czas na śluby i rocznice ślubów, więc życzymy wszystkiego najlepszego parom późnowrześniowym i wczesnopaździernikowym.

wtorek, 28 września 2010

Błoto w mózgu

Jeszcze przed śniadaniem dowiaduję się, że najchętniej czytanym dziennikiem w Polsce jest Fakt, tabloid nieczysty, a za nim zaraz Gazeta Wyborcza, opiniotwórcza i lewacka ale nie do pokonania.

Wyjmując kanapki odkrywam, że Lech Poznań wygenerował w tym roku 54 mln dochodu, Tygodnik Powszechny miażdżąco przegrywa w rankingach popularności z Playboyem, a Miłość nad rozlewiskiem ma ponad 4 mln widzów, dzięki czemu TVP1 jest liderem na rynku w w paśmie wieczornym.

Po pierwszej kawie dochodzi do mnie, że liderem rozgłośni w Białymstoku jest RMF, co nikogo nie zaskakuje, ale że też trójka pójdzie tak mocno w górę, no kto by pomyślał... Pewnie dlatego, że zmienili niedawno zarząd.

A dalej już z górki: Google ma 12 lat, Facebook uruchamia przeglądarkę stron, natomiast najnowsze badania udowadniają, że młodzi Polacy lubią niekonwencjonalne obchody rocznic historycznych.

Czasem praca w szeroko pojętych mediach jest po prostu przytłaczająca. I nikogo nie dziwi, dlaczego taki ogłupiały od zalewu informacji (absolutnie bezwartościowych) człowiek ma ochotę wyłącznie na wieczór z piwem przed telewizorem. Co wybiera 41% Polaków.

poniedziałek, 27 września 2010

Cyfrowe znaczy lepsze

Być może żyjemy w czasach przełomu. Może już wkrótce nośniki informacji, których nie da się na bieżąco podpiąć, podłączyć i przesłać na drugi koniec planety w kilka sekund, wyjdą z użycia. Wygoda, jaką daje maleńki pendrive zawierający stos płyt CD w postaci cyfrowej, pokona nawet największych oportunistów. Gazety będą drukowane tylko na podpałkę do grilla.


Kiedyś siadaliśmy wieczorem, rozkładaliśmy karty do Race for the Galaxy i spędzaliśmy godzinę lub dwie na przyjemnym podboju obcych planet. Teraz też siadamy, bo wieczorem chce się siąść, i gramy, bo grać się chce. Odpalamy laptopy, łączymy się z serwerem i łoimy skórę chłopakom z Zachodniego Wybrzeża, Japonii i Francji. Punkty zlicza za nas system, a karty tasują się same. Możemy jeść tłuste kanapki i rozlewać herbatę, a mimo to żadna karta nie ucierpi, nikt nie powie złego słowa. Nawet pogadać można czasem. Oczywiście przez czata.

Nie jest nam przez to wcale fajniej. Nie czujemy dumy z postępu, z którym kroczymy ramię w ramię.
Jest po prostu wygodniej. Ot, cała esencja cyfryzacji.

środa, 22 września 2010

Lornetki w dłoń!

Badacze tajemnic wszechświata i bezkresnego nieba niech wygrzebią zakurzone lornetki, albo teleskopy podarowane przez ambitnych wujków z okazji pierwszej komunii.

Na wrześniowym niebie widać Jowisza, który znajduje się w opozycji* do Ziemi.

Jowisza można obserować od kilku miesięcy. Obecnie wschodzi po godzinie 19 i zmierza w kierunku południowym, południowo zachodnim. Gołym okiem widoczny jako bardzo jasna "gwiazda". Małe teleskopy, lunety i lornetki ukażą jego księżyce oraz nawet tarczę planety. Nieco większe amatorskie teleskopy pozwalają na obserwowanie detali w jego atmosferze - Wielkiej Czerwonej Plamy, czy północnego pasa o brązowym zabarwieniu.
kontakt24.tvn.pl


22 września o godzinie 2 naszego czasu Jowisz znajdzie się w opozycji do Słońca, a to oznacza, że będzie miał największą jasność i jednocześnie o północy panować będzie wysoko na niebie południowym. Stworzy to bardzo dobre warunki do jego obserwacji, nawet gołym okiem. Już za pomocą lornetki z większym powiększeniem zobaczymy wyraźnie tarczę planety i cztery galileuszowe księżyce Jowisza. Patrząc natomiast przez amatorski teleskop o średnicy zwierciadła 15-25 cm możemy nim dojrzeć szczegóły na powierzchni planety, a także jej słabsze księżyce.
astro-czemierniki.pl


A nocą z czwartku na piątek (26/27.08) będzie można obserwować spotkanie Księżyca z Jowiszem, który znajdzie się w maksimum blasku.
Aby zobaczyć spektakl wieczorem, należy spoglądnąć średnio nisko na niebo wschodnie, a przed północą na niebo południowo-wschodnie. Około północy Jowisz i Księżyc panować będą wysoko na niebie południowym. Nad ranem oba obiekty przesuną się na niebo południowo-zachodnie, gdzie o świcie znikną w toni jaśniejącego nieba. Księżyc przez cały czas znajdować się będzie w górę i na prawo od Jowisza.
twojapogoda.pl


Znajdźmy najjaśniejszego punktu poniżej Księżyca, widać go nawet w mieście. Przypomnijmy sobie czasy dzieciństwa, kiedy łatwo było sobie wyobrazić, że zostaniemy astronautą, a przynajmniej astronomem i zadzierajmy głowę do góry.

*Opozycją nazywamy taką konfigurację planety względem Ziemi, gdy różnica długości ekliptycznych Słońca i planety wynosi 180 stopni. Oznacza to, że planetę obserwujemy dokładnie po przeciwnej stronie nieba niż Słońce. Słońce, Ziemia i planeta leżą wtedy niemal wzdłuż jednej linii (niemal – gdyż orbity planet są względem siebie nachylone). Odległość między planetą a Ziemią jest wtedy minimalna i równa różnicy odległości planety i Ziemi od Słońca.

poniedziałek, 20 września 2010

Czas zagłady

Późny wieczór to dla nas 22. Późnym wieczorem włączyłem muzykę, zrobiłem zapas herbaty i zasiadłem do czytania. Z lubością wyciągnąłem nogi na czerwonej sofie (tej, co to wiadomo), celebrowanie chwili, książka otwarta ale zanim się zacznie można jeszcze ją potrzymać w niepewności. Po chwili z sąsiedniego pokoju dobiegły niepokojące trzaski. Nerwowo zacząłem wczytywać się w kolejne zdania, czując nadchodzącą zagładę. Drzwi z hukiem otworzyły się i, wśród lamentów Uli, Zagłada Spokojnego Wieczoru poraczkowała bezbłędnie w moją stronę. 

Tak to z grubsza ostatnio wygląda.

Istnieje jeszcze Zagłada Czystego Mieszkania, mniejsza, ale bardzo aktywna, Zagłada Porządku na Półkach oraz najbardziej nieprzewidywalna Zagłada Tego Co Chcą Rodzice. Ta ostatnia objawia się tym częściej, im bardziej nam na czymś zależy. Zagłada z reguły staje się wtedy nieskończenie marudna, znudzona życiem i płaczliwa, a uratować przed nią może jedynie rezygnacja z aktualnych zamierzeń.

Na szczęście są plusy. Poza zagładą Basia nauczyła się klaskać, dawać cześć i śmiesznie podrygiwać w rytm muzyki, miętosząc w rękach prezentację, którą przygotowywałem dla klienta przez ostatnią godzinę.


niedziela, 19 września 2010

Na początek jesieni

Syndrom początku jesieni objawiać się może wielorako. Jedni zaszywają się w kącie z książką, inni spacerują obserwując liście i chmury, niekórzy cierpią na nadmiar sił twórczych. Wszystkich może zadowolić Gaba Kulka. Jeśli ktoś nie boi się Kulki w dużych ilościach to dodam, że świetnie komponuje się z szarlotką.

czwartek, 16 września 2010

Rest in PiS

Oto nagle Krakowskie Przedmieście objawiło swoją cudowną moc i Krzyż zniknął, co wybitnie świadczy o jego świętości. Chętnie kupiłabym jakiś niewielki kawałek, bo myślę, że krzyż jak nic nadaje się na relikwie. Chociaż wzorem średniowiecznych odpustów mogłabym zacząć już teraz sprzedawać święte drzazgi. Trudno dowieść ich oryginalności, a świętość zawsze warto mieć. Różańce, małe krzyżyki, co tylko podpowie wyobraźnia. Potem, można by te wszystkie relikwie pozbierać i złożyć w jedną makabryczną całość przewyższającą rozmiarami oryginał, pozbawioną sensu i kształtu. To właśnie byłby odpowiedni pomnik wydarzeń z ostatnich tygodni.

Drzazga z ofiarnego Krzyża! Komu, komu?

piątek, 10 września 2010

Metallica biesiadna

Wiadomo, jaka jest Metallica, amen. Idąc tym tropem niektórzy potrafią twierdzić, że takich świętości nie wolno tknąć nawet papieżowi, a co dopiero pół-Duńczykom. Wiadomo również, że nic nie smakuje równie dobrze, jak to, czego nie wolno.

Piosnka zgrana jak wojenne przyśpiewki, wydawałoby się - co nowego można z niej ulepić? A można...



środa, 8 września 2010

Co można z niedźwiedziem

Być może jesteśmy świadkami przełomu w reklamie internetowej; albo grupa nadzwyczajnych scenarzystów miała ochotę na coś niestandardowego. Tak czy owak - w kategorii ubawiłem się do łez jest to nasz tegoroczny lider.




Dajcie znać która z czynności Was najbardziej powaliła. Dla mnie rozbrajające jest piss of, natomiast Ula umarła przy kisses.

Sprzątam bo muszę

Taka jest prawda. Gdyby ktoś to robił za mnie to nie miałabym nic przeciwko, a już na pewno nie chodziłabym ze szmatką i nie poprawiała. Kiedy wiem, że przyjdą goście, dopiero wtedy biorę się do pracy. Bardziej od sprzątania nie lubię podejmowania rodziny i znajomych pośród brudnych naczyń oraz niepochowanych ubrań. Dlatego niezapowiedziani goście, choć mili, to trochę mnie deprymują.

Oczywiście bez przesady. Ogarnę to co trzeba, w końcu liczy się pierwsze wrażenie. Jeśli ktoś jest dociekliwy to i tak sobie kurz za kanapą znajdzie.

Co jednak, jeśli goście w ostatniej chwili przekładają wizytę, kiedy wszystko już lśni czystością? I to dwa razy? Dom zaczyna nabierać niebezpiecznie zadbanego charakteru. Co więcej! Powoli dochodzi do sytuacji, kiedy już nie obawiam się niespodziewanych wizyt.
A jeśli przywyknę?! Będę musiała sprzątać codziennie?!

Na szczęście Basia doprowadza mnie do pionu, a raczej dom do oswojonego już bałaganu.

poniedziałek, 6 września 2010

Bory i sady żywią ludzi jesienią

W całym domu pachnie grzybami. Grzyby się suszą, grzyby się gotują, marynują, a w dalszej kolejności są zjadane ze smakiem. Po grzybach niektórych bolą brzuchy, a inni posiłkują się nalewką domowej roboty aby bólów brzucha, jak i wszelkich innych uniknąć. Nic tak skutecznie nie przepędza jesiennych chłodów z kości jak odrobina ziół w wysoko procentowym roztworze.

Obok grzybów wiszą jabłka, przetwarzane na drzemy, kremy i desery, nasze główne źródło pożywienia w czasach chudych. Jabłka w cieście, jabłka z ryżem (i obowiązkowym cynamonem), jabłka w kaszce basiowej. Dokonujemy przemysłowych grabieży zaopatrując skromy domowy budżet w tani materiał napędowy.

Żeby było zabawniej, ani jabłek, ani grzybów w zasadzie nie trzyma się w lodówce, tym bardziej jeśli popyt na nie często przekracza podaż; a my niedawno, dzięki uprzejmości Zielonogórskiego Elementu Tradycyjnego, dostaliśmy gigantyczną lodówę, która pysznie prezentuje swoje profesjonalne wnętrze, obecnie nie skażone żywnością. Lubimy jednak rzeczy, które wróżą nam obfitą i dostatnią przyszłość.

Ula obwieściła, że słoików z grzybkami w occie będzie ze trzy w tym rzucie, więc jeśli znajdzie się ktoś z drugą połową zestawu potrzebnego do ich spożycia, to proszę bardzo, wiadomo gdzie, nawet niezapowiedzianych przyjmiemy...