poniedziałek, 6 września 2010

Bory i sady żywią ludzi jesienią

W całym domu pachnie grzybami. Grzyby się suszą, grzyby się gotują, marynują, a w dalszej kolejności są zjadane ze smakiem. Po grzybach niektórych bolą brzuchy, a inni posiłkują się nalewką domowej roboty aby bólów brzucha, jak i wszelkich innych uniknąć. Nic tak skutecznie nie przepędza jesiennych chłodów z kości jak odrobina ziół w wysoko procentowym roztworze.

Obok grzybów wiszą jabłka, przetwarzane na drzemy, kremy i desery, nasze główne źródło pożywienia w czasach chudych. Jabłka w cieście, jabłka z ryżem (i obowiązkowym cynamonem), jabłka w kaszce basiowej. Dokonujemy przemysłowych grabieży zaopatrując skromy domowy budżet w tani materiał napędowy.

Żeby było zabawniej, ani jabłek, ani grzybów w zasadzie nie trzyma się w lodówce, tym bardziej jeśli popyt na nie często przekracza podaż; a my niedawno, dzięki uprzejmości Zielonogórskiego Elementu Tradycyjnego, dostaliśmy gigantyczną lodówę, która pysznie prezentuje swoje profesjonalne wnętrze, obecnie nie skażone żywnością. Lubimy jednak rzeczy, które wróżą nam obfitą i dostatnią przyszłość.

Ula obwieściła, że słoików z grzybkami w occie będzie ze trzy w tym rzucie, więc jeśli znajdzie się ktoś z drugą połową zestawu potrzebnego do ich spożycia, to proszę bardzo, wiadomo gdzie, nawet niezapowiedzianych przyjmiemy...

2 komentarze:

pola pisze...

No to wpadnę :)

Ula pisze...

Zapraszamy, grzybki jeszcze stoją :)