poniedziałek, 14 grudnia 2009

Fobie codzienne

Jak pewnie wszyscy wiedzą - panicznie boję się zastrzyków. Ma to podłoże całkiem irracjonalne, pochodzi jeszcze z czasów dzieciństwa i pielęgnuję w sobie tę fobię z zapałem. Normalny człowiek może obywać się bez zastrzyków przez większość życia, a jak dodatkowo ma się taki wewnętrzny odrzut od strzykawek, to już można je spotkać maksimum raz na kilka lat. Los ma jednak swoje poczucie humoru.

Graliśmy w sobotę w hokeja na sali i skręciłem kostkę. Stopa spuchła mi jak bania i byłem przekonany, że to złamanie, dopiero po prześwietleniu wyszło, że bez gipsu się, chwała bogu, obejdzie. Żeby jednak nie było zbyt wesoło, to będzie pan brał przez 10 dni zastrzyki w brzuch przeciw zakrzepom. Siostra zaraz poda, pan spróbuje sam, żeby się nauczyć. Tak powiedział, łamaną polszczyzną, lekarz Hindus, uśmiechnął się promiennie, a mnie się zrobiło słabo. Po czym dostałem strzykawkę, zamaszyście wbiłem ją sobie w brzuch, i poczułem że schodzę, co bardzo ubawiło zarówno lekarza jak i siostrę pomocniczą. Znam tą reakcję, wynikająca z paniki przed igłami, ma to nawet swoją nazwę kliniczną, jednak w tamtej chwili spływałem z krzesła zlany potem i nic a nic mi ta świadomość nie pomagała. Po jakiś 15 minutach otrzeźwiałem na tyle, żeby samodzielnie wytoczyć się z sali zabiegowej, odprowadzany ubolewającymi spojrzeniami służby zdrowia.

Najbardziej zdumiewająca była jednak rozmowa, jaką przeprowadziłem z własną żoną:
- Dlaczego, do cholery, nie można by takich zastrzyków jakoś oswoić. Dajmy na to - przychodzi śliczna, młoda pielęgniarka która czule kłuje mnie w pupę?
- Taaa, ciesz się, że nie przychodzi wielki, gruby murzyn i nie aplikuje ci końskich czopków!
- Hm, kochanie, a jeśli powiedzieliby ci w przychodni: Pani Ulu, proszę wybrać dla męża - pielęgniarka lub murzyn, to co byś wybrała?
- Hihihi, to by było niezłe...

Czasem zastanawiam się, jakiego potwora na własnej piersi wyhodowałem.

7 komentarzy:

mania szewska pisze...

ja się w tym kraju przyzwyczaiłam, żę lekarz hindus zapisuje ci opakowanie paracetamolu, sto sztuk.
na wszystko. zupełnie jakby na studiach uczyli ich, że paracetamol to panaceum
więc w pewnym sensie masz szczęście.
nie dość, że trafiłeś na lekarza, który zwalczył przesądy dotyczące paracetamolu, to jeszcze dał ci okazję, na zwalczenie twojej fobii, wspaniałe ćwiczenie mocy charakteru, spieranie się z własną słabością...
zwichniętej kostki nie zazdroszczę, bo wiem jak okrutnie to boli, ale jeśli bym miała wybierać, to raczej czopek i murzyna, bo z doświadczenia wiem że zastrzyki w pupę i młode pielęgniarki to okrucieństwo losu.

Anonimowy pisze...

świetny komentarz

Ula pisze...

Myślę, że zdania na temat, czy lepszy murzyn, czy pielęgniarka były by podzielone. Tak według płci ;)

pola pisze...

matko święta.....

Sister pisze...

Proszę o zmianę koloru czcionki, na jaśniejszą, bo nic nie widzę

thymir pisze...

może najpierw jakieś znieczulenie? są różne sposoby znieczuleń, bardzo dużo.

Anonimowy pisze...

ja piernicze... jak można umieścić obok siebie słowa "czopek i murzyn" i jeszcze twierdzić że ta kombinacja może być lepsza od czegokolwiek ????
`robi wan