niedziela, 26 kwietnia 2009

Jak pozbyć się psa w weekend...

... czyli wycieczka rowerowa po borach i lasach.

Najpierw był nerwowy czas burzy i naporu, kiedy się wyjeżdża i wszystko jest nie po kolei, nie po drodze i zdecydowanie nie po myśli przewodniej. Potem drobne przewroty, kiedy piasek okazywał się bardziej grząski niż wskazywała na to spostrzegawczość. I wreszcie - dotarliśmy do wycieczki właściwej, przekroczyliśmy bramy lasu i każde zgubienie się było przygodą a nie wredną pomyłką.

Plan był taki, że jedziemy pohulać latawcem. Mój nowy nabytek, 2,20 m jak rozłoży skrzydła, okazał się jednak zbyt nieporęczny jak na warunki aerodynamiczne roweru. Nijak nie dało się przypiąć pęku linek, nylonu i kijków z włókna szklanego do ramy, co najwyżej zarzucić na plecy, z wyglądu upodabniając się do wędkarza z narzędziami zbrodni na plecach (którego to tematu już nie rozwinę bo!). Konformizm wziął górę, ruszyliśmy na poszukiwanie przygód w kierunku zgoła nieokreślonym, ale dobrze by było gdzieś dotrzeć.

Pokonaliśmy potworny dystans przekraczający 15 km! Osiągnęliśmy prędkości sięgające w porywach 40 km/h. A co najważniejsze - pozbyliśmy się psa na najbliższe kilka dni. Nie dosłownie, bo Bomba dowlokła się z nami do domu, choć ostatni odcinek pokonała autobusem. Leży jednak teraz w swym korytku i jest nie do ruszenia. Sapie jedynie ciężko od czasu do czasu, próbując wywołać w nas wyrzuty sumienia, a może z radości?


La Bomba ma zdarte poduszki łap. Szła z autobusu, do którego litościwie wzięła ją Ula, żeby nie musiała z Czyżyka biec przy rowerze, jak smętny cielak na rzeź. Uszy zwieszone, kuśtykając, można by powiedzieć - pies weteran wraca z wojny w Iraku. Ledwo wdrapała się po schodach, padła na posłanie i tylko wysiłkiem woli, po pewnym czasie, dotarła do własnej miski.

Na nas czekała tymczasem kompania braci noteckich, ciemnych i naturalnych, z którymi sam, racji stanu żony, muszę się pojedynkować do wieczora.

5 komentarzy:

mania szewska pisze...

na braci noteckich to wam chyba odsiecz sąsiedzka potrzebna;d

Anonimowy pisze...

bracia szlachta
miło na was popatrzeć

Ula pisze...

A co szewska, proponujesz pomoc? :)

pola pisze...

UWAGA- Bomba znowu ZAGROZONA?? Bo ja się na to nie zgadzam. Gdyby ktos pytał ;-) :-)

Ula pisze...

Na Bombie, jak to na psie, wszystko goi się szybko. Dostała na pocieszenie różne przysmaki. Nie jest jej tak źle, jak niektórzy wypisują na blogu.