czwartek, 4 września 2008

Pojedynek z ultra-piekarnikiem

Po odkryciu, że piekarnik działa dużo sprawniej, jak podłączyć go do prądu, zabrałem się za robienie in-door grilla, taki koncept na dzisiejszy obiad. Napakowałem mięsiwa, karkóweczka jak się patrzy, wetknąłem łaskawie wtyczkę do gniazdka, teraz to już łatwizna, myślałem, nawet nasz ultra-toster-wszystko-w-jednym da sobie radę. Zostawiłem go samego, dając wolną rękę, nie będę przeszkadzał specowi, w końcu wie, co robi, zajmę się raczej czynnym protestowaniem przeciw zbrojnej napaści, gruzińskie Saperawi z wdziękiem cmoknęło i wypełniło szklaneczkę, wytrawne niech go licho.

Po pierwszym łyku byłem już pewien, że Gruzini mają czego bronić, po drugim i nowym albumie Vlatko Stefanovskiego (ten, co to wiesz, gitara i Ucie me majko) rozgrzewałem palce nad klawiaturą, przy trzecim huknęło i zgasło światło. Przestaszona Bomba schroniła się pod stół, właściwy odruch chyba z czasów gdy jej przodkowie zamieszkiwali nory, ręce zawisły mi nad klawiszami a z kuchni nadpłynął swąd palonej instalacji, nieomylny znak, że tą drogą obiadu zrobić się nie da.

Ze spokojem egzorcysty wdrapałem się do skrzynki z bezpiecznikami i pstryknąłem na położenie "dom jasny". Uprzednio podziękowałem ultra-tosterowi za współpracę. Wyglądał na trochę urażonego, prychnął groźnie siwym dymkiem ale jakoś przebolał własną niekompetencję. Po paru chwilach pies ostrożnie wrócił na swoje posłanie, co oznaczało, że sytuacja się normuje i można już włączyć komputer. Karkówka tymczasem powędrowała do konwencjonalneg piekarnika, spiekła się znakomicie, ani krzyny surowizny, ach, potem trafiła na miejsce docelowe, a w połączeniu z winem miejsce docelowe zarządało sjesty, na którą to się udaję, sofo witaj, książko witaj, co za wieczór z przygodami!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie strasz Bomby! Na pewno by nie tknęła tego...piwa. Inteligentny pies.
"Dom jasny"...nie mam takiego przycisku. "ciemny" - tez zreszta nie.

Anonimowy pisze...

Ale nasuwa sie podejrzenie, ze jesteś sam w jakimś czarodziejskim miejscu. Ja też, ale w mniej czarodziejskim. A. się rehabilituje w Torzymiu. :-)