Spadło i zrobiło się pięknie. Wolę Góry Zielone przysypane śniegiem niż takie przednówkowe, gdzie tylko zimny wiatr hula a ziemia zmarznięta na kość. Humor szczególnie podniosła mi Bomba, która uwielbia śnieg, i nie dawała się ściągnąć z porannego spaceru. Widok mokrej psiej mordy, szczęśliwej do granic możliwości - bezcenny.
O poranku, jak zwykle, zawitała wierna hydra. Jak należało oczekiwać, "pogoda jest taka, że nic się nie chce", a poza tym to już środek tygodnia, czyli bliżej końca, więc "człowiek tylko czeka, byle do piątku i znowu wolne". Posapała, pochrząkała i poszła. Ale na pewno jeszcze wróci.
W sumie, gdy siedzę przy kawie, słucham chilii zet i przyglądam się błotnistemu deptakowi, nie wydaje się on ani trochę straszny.
1 komentarz:
straszny może nie...troche nieprzyjemny. co znaczy "straszne" to my wiemy. pozdrowienia :)
Prześlij komentarz