poniedziałek, 11 maja 2009

Odkrywanie bycia ojcem, część I

Co wieczór, jeśli tylko nie padamy oboje na pysk po męczącym dniu, przyglądam się rosnącemu brzuszkowi Żony. W tym brzuchu dojrzewa Pilot, jeszcze nie posiadający płci ani imienia, a już sprawiający tyle zamieszania. Pilot robi się mi coraz bliższy, bo oswajamy się nawzajem. Na początku myślałem, że już się stało, wiem że zostanę ojcem, kropka, finito. Świadomość wystarczy, jednorazowa refleksja i przechodzimy do porządku dziennego. Nieprawda, jak się okazało. Za każdym razem, gdy zmrużonymi oczami przyglądam się przyszłemu synowi/córce, rośnie we mnie świadomość tego, kim się staję.

Matka to ma dobrze - ciągły kontakt z dzieckiem, wrodzona delikatność i genetyczne skłonności opiekuńcze. Ojciec ma przechlapane, bo to całkiem nowy świat, nie powiem że całkowicie obcy, ale tak odległy, że niektórzy rezygnują z jego poznawania. Wielka przygoda zawsze wywołuje ukłucie niepokoju w sercu. Bez niego, jak bez przyprawy w sosie.

Idziemy w tym tygodniu zaglądać, co tam u malca słychać. Może będzie wiadomo, po której stronie mocy stoi? Nieodzowne badanie stężenia midichlorianów wykaże przyszłego Imperatora. Albo Imperatorzycę.

5 komentarzy:

mania szewska pisze...

albo - papieżycę

Anonimowy pisze...

efie, po prostu ojciec załapuje później, jak już się urodzi ta ten córka/syn. a wtedy to kicha.

pola pisze...

Dojrzewaj, dojrzewaj!!!pozdrawiamy WAS, szczególnie Ulę :-)

Ula pisze...

Na badaniu byłam, badanie midichlorianów nie wykazało niestety poziomu mocy, ani jej strony. A jaka strona powinna być - wiadomo.

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=9F8ciTsX4aQ&feature=channel
myślę ,że przy tej z lekka szantowej
i czarnej muzyce ,pełny luz