sobota, 21 sierpnia 2010

Wypadzik za miasto


Na zdjęciu w czasie przerwy na podtrzymanie sił i humorów. Tuż po tym Basia się zepsuła, i nie dało się dalej jechać. To znaczy - dało, ale komfort mizerny kiedy coś ci ryczy, jakby chciał płuca wypluć. Niemniej, pierwszy poważny wypad na rowerach zaliczony.

Mimo, że krótki, dał nam w kość. Okazało się, że ma znaczenie 10 kilo na bagażniku, a rodzicem się jest nie tylko w tygodniu, ale i w weekendy.

2 komentarze:

mania szewska pisze...

ech, rower, marzy mi się ostatnio :)

Ula pisze...

Nam też się marzy, a tu jak nie płacze, to deszcze z nieba.