Kiedy ktoś umiera - odpowiedział sędzia - nie trzeba czekać, aż jego śmierć nabierze mocy prawnej. Po prostu umiera, prokuratorze.
Może trzeba poczekać, aż zaśmierdnie, wtedy nabiera już silniejszej mocy, niż tylko prawnej?
W gruncie rzeczy miał to być konkurs literacki, jednak wizja, jaka pojawiła mi się w przebłysku prekognicji, przekonała mnie, że to bez sensu. Odpowiedziała by poprawnie Ula, bo widzi co czytam od kilku tygodni; Di, która książkę zmłóciła w jeden wieczór. Gdyby padło nazwisko Chacaltana kilku sprytniejszych Czytelników wygooglałoby natychmiast odpowiedź, z triumfem ogłaszając Czerwony kwiecień Santago Roncagliolo. Brawo, gratulacje, jestem pod wrażeniem itd. Szansa, że ostatnio ktoś przeglądający tego bloga czytał tę książkę z własnej inicjatywy jest tak mizerna, że postanowiłem oszczędzić wszystkim rytualnego zadęcia, i walę rozwiązanie razem z pytaniem, zgarniam główną nagrodę i heja do Argentyny albo przynajmniej na piwo do baru. Taki konkurs bez sensu, jak i dzień.
5 komentarzy:
Ale skoro wiesz, że ja wiem, to może razem pojedziemy do tej Argentyny, co?
w nawiązaniu do nieogłoszonych konkursów literackich... ja wygrałam jakiś konkurs, chociaż już nawet nie pamiętam, co wiedziałam - Di tak mają - ale nagrody nie dostałam, a nagrodę pamiętam dobrze: miała być czekolada z chilli. To kiedy wpadacie do Wro? Nawet ja ją wtedy zrobię. I Ula, obiecuję, żadnego anyżu!
Ale jak to, bez anyżu?? To tak można?? Barbarzyństwo jakieś. Ale i tak na czekoladę się po smoczemu wpraszam :D
A propos wyjazdów, jedna z pań ostatnio tłumaczyła mi z żalem (niedużym), że niestety nie będzie jej przez miesiąc. Do Argentyny jedzie.
Na co jej koleżanka wtrąciła, że też wyjeżdża. Najpierw do Singapuru, a potem do Australii. Na pół roku.
Jakie to miłe, że jeszcze tyle możliwych wyjazdów przede mną.
jakie to niemiłe, ze przede mną chyba niewiele...:) chociaż wyjazdy lubię już na miejscu przeznaczenia, gorzej z wybieraniem celu i sie wybieraniem...
Prześlij komentarz