Hydra podrzuciła mi dzisiaj "Metro". A tam czytam: Doniesienia z Tybetu są niepokojące: Chiny skierowały tam wojsko i zamknęły region dla cudzoziemców. Dlaczego?
Oczywistym powodem wydaje się Święto Losaru, czyli ich Nowy Rok. Tybetańczycy nie chcą go celebrować, gdyż, zgodnie z tradycją, nie obchodzi się święta po śmierci bliskiej osoby. A w zeszłym roku Chińczycy zamordowali dziesiątki Tybetańczyków. Chinom się to nie podoba, więc planują zmusić ludzi do świętowania, co już samo z siebie jest niewąskim absurdem. Niemniej nie tłumaczy to zbrojnej interwencji.
Czego się Chiny boją? - pyta autorka artykułu. Moim zdaniem - absolutnie niczego. Ot, po prostu metodycznie eksterminują Tybet. Żadna rewolta im nie grozi, może byc co najwyżej pretekstem do całkowitego skąpania Tybetu we krwi. I obym się mylił.
Tybetańczycy są jak pantery śnieżne. Cudownie się na nie patrzy, obserwuje ich zachowania i szanuje zwyczaje. I równie jak pantery są skazani na wymarcie. Chociaż nikt tego nie chce, i wszyscy będą żałować.
1 komentarz:
a kto podskoczy chinom?
nie ma mocnych,
dla tybetańczyków to jak dla panter śnieżnych , można tylko zbudować zoo.
kiłamogiła.
Prześlij komentarz