środa, 11 sierpnia 2010

Postęp?

Przesuwamy niewidzialną granicę współpracy - ja i Basia. Najpierw dziecię potrafiło wyć ponad godzinę, po czym padało ze zmęczenia. Teraz zadowala się ledwo dwoma kwadransami. Co prawda dokonuje przy tym wyczynów ekwilibrystycznych, które można by odczytać jako chęć rzucenia się ze schodów z żalu za matką, wystarczy jednak morze cierpliwości i sytuacja opanowana.

Wydaje mi się, że na potomstwo jest określony czas. Taki, kiedy człowiek ma dość siły, by dzielić ją między siebie, partnera, dziecko, pracę, hobby i resztę świata; do tego chęci, by to wszystko wychodziło dobrze, by dało się ogarnąć i dawało przyjemność. Żeby nie było ani za wcześnie, kiedy odczuwa się brak doświadczenia, ani za późno, kiedy doświadczenie może stanowić kłopotliwy balast. Z każdego wieku rodziców może wyjść inne dziecko. O trafności wyboru można dowiedzieć się już po dwudziestu latach.

3 komentarze:

Sir Michał Żonaty pisze...

pamiętaj by nie przekroczyć granicy, gdzie Basia już nie płacze, a Ty właśnie zaczynasz

m. pisze...

z tym czasem na dziecko bardzo trafne.
poprosze zdjecie przeslicznej Basi, przypuszczam,ze znowu zmienila sie nie do poznania przez kilkanascie tygodni!!!dobrego dnia

Anonimowy pisze...

zdrowia..!