Tak jak wszyscy czekam z zapartym tchem na zdjęcia sylwestrowe, które potwierdzą, jak świetnie się bawiliśmy. Nie ma w tym żadnej ironii. Moim zdaniem, a nie jestem w tym odosobniona, to był jeden z najlepszych sylwestrów jakie przeżyłam. Ustaliliśmy konwencję lat 70., nic przesadnie oryginalnego w tym roku, ale wiele radości dało nam szukanie strojów i muzyki.
Nie chcę popaść w nadmierną egaltację, ale:
- stroje wyszły świetnie
- muzyka była dokładnie taka jak trzeba
- jedzenia było w bród
Do tego wszystkiego gospodarze (czyli my) przygotowali wyśmienity klimat przy pomocy garści serpentyn, nieprzeliczalnej ilości balonów, dwóch kul lustrzanych i "sfer psychedelica". Odlot.
Były pewne mankamenty. Nic się nie rozlało i nie zbiło, parkiet cały czas był pełny tańczących, nie poszły w ruch noże i kastety, ani nawet brzydkie wyrażenia. Ale co się dziwić. W końcu była to grzeczna prywatka w stylu lat 70.
1 komentarz:
z wymienionych rzeczy widzę tylko stroje i sa naprawdę bardzo "na czasie".
Prześlij komentarz