wtorek, 8 lipca 2008

Lipiec pod znakiem niewygody

Jak to pisała niedawno Kalina - jest nieźle...

Zostałem sam, solo of fortune, tylko bardziej to pierwsze. Mój żonex raczy się wilkszyńskim powietrzem, wsłuchując się w bicia pestkowego serca. Otwieram drzwi mieszkania i nawet pies nie szczeka, ciekawa odmiana z nutką niepokoju po kątach. Nie, żebym narzekał, książki zastaję w tym samym miejscu co poprzedniego wieczora, kawa, niedopita, dołącza do kolejki przed zlewem, stół frywolnie zawalony papierami, z maszyną do pisania po środku, przecież nikomu nie będzie przeszkadzał. Wiem tylko, że cały ten kawalerski splendor cieszy na zasadzie kontrastu, wyjątek od reguły do której z żalem ale i ulgą będzie można powrócić.

Szwecja zbliża się i oddala jak fatamorgana. Była tuż tuż, planowana od maja, zaopatrzona i wyekwipowana, a okazała się tylko powietrzem. Dobrze, że nie wdawaliśmy się w szczegółowe opisy planów, choć i tak trochę obiecanek się posypało, teraz trzeba będzie jakoś zachować twarz, może chociaż na weekend się uda? Poczynione zapasy konserw i pasztetów piętrzą się jak wymówka, a przyczepka do roweru dołączy do coraz liczniejszego grona sprzętu "z nadzieją na pierwsze użycie".

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wilkszyńskie powietrze
Występuje w wielkiej obfitości
Pozwalamy sobie nawet na
Tworzenie ciekawych dodatków Zapachowych dla rozweselenia Mieszkańców z okolicy
Zapraszamy na degustacje
Pogłębionych oddechów
Znajome szczekanie bawiło nas
Ale wystąpił problem natury
Uczuciowej i mam nadzieję
Na zaniechanie trenu

Anonimowy pisze...

ogólnie qrde i jasny gwint. chlip.

Anonimowy pisze...

te chlipy to moje,
thymir