niedziela, 8 marca 2009

Dzień kobiet, ze szczyptą prowokacji

W zeszłym roku nie podjęłam tego tematu. W tym roku poziom hormonów w organiźmie nie pozwala mi siedzieć cicho.


Chyba nie lubię dnia kobiet. Feministki wychodzą na ulicę, z drugiej strony wychodzi Młodzież Wszechpolska skandując takie głupoty, że strach słuchać. Zgadzam się z hasłami manify, ale forma moim zdaniem jest zupełnie chybiona. Krzyk, szokująca forma - nie tak moim zdaniem kobiety powinny domagać się swoich praw. Oczywiście, manifestacja dodaje siły głoszonym poglądom, ale chyba coś jednocześnie odbiera. Czemu hasła antyfeministyczne głoszone są w salach, salonach, kościołach, a feministyczne spycha się na ulicę?

Kobieta zdaniem niektórych nadaje się tylko do rodzenia dzieci. Tak, owszem, PRAWDA. Mężczyźni nie nadają się do tego. Cud narodzin zdarza się wyłącznie w ciele kobiety. Uważam też, że nie powinniśmy tego cudu czcić, tylko go szanować. Ta wcale nie subtelna różnica, umyka czasem obu stronom sporu.

To nie znaczy, że kobiety powinny wyłącznie rodzić i nic więcej. Moim zdaniem społeczna hierarchia obu płci powinna być jednakowa, a nie role kobiet i mężczyzn. Ponoć już na dzisiejszym etapie rozwoju technologicznego obecność samców nie jest konieczna do przetrwania gatunku. Ta świadomość wystarczy za wszystkie kwiatki.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

znowu muszę się z Tobą zgodzić w całej rozciągłości..też nie lubię..
aż się boję reakcji zwolenników różnych kolejno czczonych dni. albo się nie boję!

Anonimowy pisze...

Najśmieszniejsze jest to, że w Polsce o sprawach kobiet najczęściej decydują faceci. Uważam, że więcej kobiet powinno uczestniczyć w polityce. I wcale się nie podlizuje
:)

Unknown pisze...

"Why so serious?"