środa, 4 marca 2009

Tri Martolod

Zaczęło się od szant we Wrocławiu.

Koncert finałowy trwa grubo ponad cztery godziny. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc na najlepsze zespoły najwięcej trzeba poczekać. Na przykład twój ulubiony występuje jako przedostatni. Rzec można - norma. Jakie było więc moje zdziwienie gdy w połowie wieczoru wyszli panowie, zaśpiewali i szczęka mi opadła.

Zawsze uważałem, że najlepsze i najbardziej koszerne szanty są w oryginale, po angielsku (względnie walijsku/galijsku/szkocku jak ktoś umie) lub francusku. Jakoś tak wyszło, że na przestrzeni dziejów te dwa narody (Walijczycy/Galowie/a tym bardziej Szkoci wybaczają mi to uproszczenie) miały do czynienia z morzem najwięcej i ich dorobek muzyczny związany z żeglowaniem przyćmiewa nasz rodzimy. Tym bardziej koszerne wydają mi się szanty wykonane w oryginale i to a capella. Panowie wyszli więc, i zaśpiewali tak: słuchaj

Nie znałem ich wcześniej, co poczuwam za osobistą porażkę. Zagrali doskonale, a przede wszystkim zagrali coś co wydało mi się dziwnie znajome. Niewiele było trzeba aby przypomnieć sobie niezliczone imprezy pod znakiem Manau - słuchaj

Przepadam za takimi różnorodnymi wykonaniami, więc do smaku jeszcze to (słuchaj) - również w wykonaniu Manau, ale pochodzące z nieznanego mi nadal albumu, określanego przez Komstę jako, po prostu, Folk. Trzeszczenie zamierzone.

Tri Martolod to bretońska szanta o trzech żeglarzach, którzy wypłynęli do Nowego Świata zostawiając na starym lądzie swoje świeżo poślubione żony. Nie ma już takiej epiki jak dawniej, co za czasy...

Trzy różne wykonania, a na tym nie koniec. Motyw wykorzystywano gdzie się dało, od pokazów średniowiecznych walk po gry komputerowe (patrz Wiedźmin). Są nawet takie wesołe próby podejścia do tematu:



Mnie jednak najbardziej przekonują rzeczy proste. Panowie z Ryczących Dwudziestek zachwycili mnie, zdumieli i udowodnili, że jeśli chodzi o żeglarskie instrumenty - nie ma lepszego niż dobry głos.

Pliki do kolekcji i indywidualnego odsłuchu tu - klik

1 komentarz:

Ula pisze...

Że epiki jak dawniej nie ma, to mnie w tym kontekście cieszy.

Śpiewają ekstra, ale teledysk trochę "zakręcony", by nie powiedzieć monotonny :)