Z cyklu miałem dziś klienta...
Wpada facet z wielką, wypchaną torbą z Biedronki. Rozchełstana koszula polo w marynarskie paski nie daje sobie rady z gąszczem włosów na klacie, uwalniając ich moc w rozciągniętym dekolcie. Spod krzaczastych brwi spoglądają rozmyte grubymi okularami oczy czujnego kreta. Pożółkły od nikotyny wąs stroszy się wojowniczo. Na lewym biodrze, przyczepiona solidnie, trzeszczy krótkofalówka. Zaraz po wejściu do sklepu gość wyszarpuje ją i nadaje: Tak, właśnie wszedłem. Odbiór. - Słyszę głośno i wyraźnie. Czekam na górze. Bez odbioru - pada w odpowiedzi. Z umiarkowanym zdziwieniem konesera sprzedaję wtyczkę do telewizora sztuk raz, jeden złoty proszę, i czekam na ciąg dalszy. Kupiłem i wychodzę. Odbiór. - nadał Kret z Wąsem. Niestety, powiedział to chyba zbyt głośno, bo jego stojący na schodach pod sklepem partner odpowiedział już bez użycia krótkofalówki.
Widziałem ich potem na deptaku. Szli po przeciwnych stronach ulicy, będąc jednak w ciągłym kontakcie. Takich to nawet wojna nuklearna nie zaskoczy...
3 komentarze:
po pierwsze , skąd wiesz, że wąs był pożółkły od nikotyny. po zwei, mam dwa cygara z kuby, autentyczne,
i po trzy, taka to nasza i ich wolność,
a szpan to szpan i maja fajnie...pewnie. A Ty co? :))
a ja muszę zachowywać kamienny wyraz twarzy i stopniowo obojętnieć nawet na największe dziwactwa. I tak dobrze że nie pracuję w dziale reklamacji Castoramy, tam dopiero mają dom wariatów...
>thymir: a na cygaro skuszę się z chęcią ogromną. Ja dla odmiany stworzyłem nową fajkę. Własnoręcznie, choć z pomocą. Tytonie wracają do łask!
Prześlij komentarz