sobota, 27 czerwca 2009

Misja ukończona



Na początku maja podjęłam się przeprowadzenia w Zielonej akcji propagującej jogę. Była to część ogólnopolskiej inicjatywy, byli zatem sponsorzy i nawet wzmianka w programie śniadaniowym TVNu. Na lokalnym rynku, że tak to nazwę, byłam jednak zdana na siebie - i jeśli chodzi o pozwolenia, i o reklamę. Dobrze, że ludzie mają kiepską zdolność przewidywania przyszłości, bo rzeczywistość zawsze odbiega od wyobrażeń. Wszyscy wyobraziliśmy sobie dobrą pogodę. Dwa razy z powodu deszczu zajęcia się nie odbyły. Jeśli chodzi o skalę ogólnopolską, to ponoć i tak dobrze. Wyobraziłam sobie również, że uda mi się nawiązać kontakt z innymi nauczycielami jogi z Zielonej, tak, aby tę akcję zrobić wspólnie. Wszystkie spotkania przeprowadziłam osobiście, czego bynajmniej nie żałuję.
Okazało się, że góry zielone mają dobry klimat na tego rodzaju przedsięwzięcia. Nie było problemów z pozwoleniami. Informacje ukazały się w gazecie, radiu i nawet w jakieś tajemniczej stacji telewizyjnej. Pewnego razu dwójka młodych ludzi uzbrojona w kamery i mikrofon przyszła, przeprowadziła ze mną wywiad, zadała kilka pytań i poszła. Ktoś spytał potem, skąd oni byli. A mi takie pytanie nie przyszło do głowy...
Dziś poprowadziłam ostatnie zajęcia. Przekonałam się, jak dużą frajdę sprawia mi robienie takich bezpłatnych, otwartych zajęć. Tylko, tak sobie myślę, że nie wróży to najlepiej mojej finansowej karierze. Na szczęście jest kryzys i takie bogacenie się jest już niemodne.

2 komentarze:

mania szewska pisze...

to trzeba wziąć dotację z unii i robić darmowe, plenerowe zajęcia dla kobiet w ciąży, albo np: dla zestresowanych (w papierkach wypełniasz wszystkie rubryczki które świadczą o tym, że twoja działalność podniesie jakość życia twoich uczniów, że jest ona nastawiona na sport i rekreacje)
i po przejściu piekła, będziesz robić zajęcia darmowe, za - całkiem możliwe że za konkretną kasę:D

pola pisze...

Oczywiście, kto to słyszał dzisiaj żeby się zaraz bogacić ;-)ale żyć trzeba :-)))))))))