wtorek, 17 czerwca 2008

Prawdziwe mistrzostwa

Szwainsztajger gra pod moim blokiem. Podsłuchuję mecz przez uchylone okno, gotując makaron tutki do obiadu. Idzie mu umiarkowanie, trochę słabiej niż Klozetowi, a zdecydowanie gorzej od Boruca i Smolarka. Ci to dopiero strzelają gole, będzie już z sześć, więc niedługo koniec. Mecz przecież gra się do dziesięciu zwycięstw.

Szwajnsztajger gra w drużynie po lewej. Przynajmniej najczęściej, bo od czasu do czasu słyszę jak z prawej strony wznoszą na jego cześć zwycięskie okrzyki. Malwy i begonie dzielnie kibicują, obrywając raz po raz po zbyt ciekawskich pędach. Grabowe zarośla wyłapują auty.

Na Mistrzostwach przegrał trener i kilkunastu zawodników. Być może wygrają narody i państwa, ale przegrają tylko ci, co nie puknęli rywalowi wystarczającej ilości goli. Wiem to z całą pewności, bo słyszałem przed chwilą "proszę państwa, dziesięć cztery dla Poooolskii!!! Jesteśmy mistrzami mistrzostw, nawet świata, nawet lepsi od Holandii!!!"

Brak komentarzy: