Wróciłam z pracy i jak przystało na półetatowego wilkołaka poszłam na polowanie. Nie poszło źle. Wampiry znów przegrały odwieczną bitwę. Wzięłam więc czereśnie i zaczęłam konsumować je na sofie. Wielka bitwa czereśnie kontra sojusz jasnego koca z białym obrusem zaczęła się toczyć. Dokładniej - toczyły się czereśnie na podłogę, te którym nie udało się trafić do moich ust. I te trafiały do pyska Bomby. Pomyślałam, ma kobita zachcianki, jedni jedzą lody, inni truskawki, a tę wzięło na czereśnie. Bo rzeczywiście tak było - Bomba każdą upadniętą czereśnię brała do pyska i wynosiła na swoje legowisko. Chwilę jej nie było i wracała gotowa na więcej. Aż tu nagle przestała je nosić do siebie i zaczęła na środek pokoju. Gdy spojrzałam (leniwie) uważniej okazało się, że żadnej czereśni nie zjadła.
Olśnienie! Ona jeszcze nic dziś nie jadła!
Ma kobita zachcianki, jeść w ciąży...
1 komentarz:
Stan błogosławiony
Nie daje szans na
Oryginalne obserwacje
Poraża jakby cudem
Gdy staramy się
Nie myśleć o tym
Co nieuchronne
Prześlij komentarz