Jechaliśmy dzisiaj z Wrocławia pociągiem do domu. Jaka jest Polska kolej wie każdy, a pomiędzy wieloma epitetami z całą pewnością nie znajdzie się słowo prorodzinna. Z całym rozmachem udowadnia, że nadaje się wyłącznie dla studentów, zatwardziałych emerytów i życiowych nieudaczników, których nie stać na samochód.
Basia pociąg potraktowała z ogromnym zaangażowaniem, poświęcając masę uwagi na polerowanie podłóg kolanami i wyszukiwanie miejsc najbrudniejszych w swojej okolicy. Odkryliśmy przy niej jak wiele możliwości przytrzaśnięcia palców oferuje przedział. Poza nami nie znalazł się żaden dość naiwny rodzic, aby podróżować pociągiem, co potraktowaliśmy jako wyzwanie i z godnością znosiliśmy kolejne maratony dziecka biegającego w te i z powrotem po wagonie.
Wyobraziliśmy sobie wtedy nas w otoczeniu jeszcze dwójki dzieci, szkrabów w różnym wieku, chcących siku co kwadrans, sprawdzających jak daleko można się wychylić przez okno i czy długo trzeba pociągać hamulec bezpieczeństwa, żeby pociąg wreszcie stanął. Groza, która na nas spadła, kazała poważnie zastanowić się nad polityczną opcją, bo przecież teraz bez wianuszka dzieci to lewak jesteś, każdy to wie, kto prasę czyta, i można mieć wrażenie, że propaganda się nie zmienia; zmieniają się tylko zawiadowcy.
2 komentarze:
Trasa Zielona-Wrocław w PKP to były dla mnie zawsze najbardziej zmarnowane 4 godziny w miesiącu.
Ten czas da się jeszcze jakoś wykorzystać (przespać, przeczytać...) pod warunkiem, że jedziesz solo
Prześlij komentarz