Płyty analogowe rzeczywiście mają inne brzmienie. Nie chodzi nawet o charakterystyczne trzeszczenie ale o barwę głosu, znacznie różniąca się od metalicznego dźwięku z współczesnych wzmacniaczy. Jednak stare kondensatory i wzmacniacze ferrytowe okazują się bezkonkurencyjne.
Wykopałem w piwnicy przedwieczny gramofon (zwany też adapterem), który w latach liceum był obiektem moich rozlicznych eksperymentów. Stąd igła podklejona wulgarną taśmą klejącą i nie działający prawy głośnik. Poza tym stara dobra Unitra ma się świetnie i przeżywa właśnie drugą młodość - przygniotła swym przejmującym ciężarem bezradne DVD Thomsona i zajmuje pełen czas antenowy puszczania muzyki. Z dawna pogrzebane winylowe wydania Jethro Tull "Stormwatch" i Boba Marleya "Reggae Revolution" nagle wyskoczyły z dna kartonów na szczyt listy słuchanych płyt. Od rodziców pożyczyłem pakiet Izraela i ruskich wydań Czajkowskiego, a na Allegro rozpoczęła się kampania poszukiwania "tanich i dobrych" zestawów winyli - najlepiej przyzwoitej jakości i w masowych ilościach. Powrót na całego, tym bardziej, że...
...że jest w tym dużo więcej sytego obrządku, napełniającego przejęciem i dumą, niż w puszczaniu jakiegokolwiek kawałka z CD, nie mówiąc o playlistach z kompa. Pięć utworów z jednej strony, trzaski przyprawiające o zmyślny uśmiech, zmiana strony, kolejne pięć. Zachwycająco czysty dźwięk, który zawsze wydawał mi się czczą plotką, a okazał się faktem. Przy każdym przyłożeniu igły przypominają mi się sceny z "Gry w klasy", wielokrotnie obracane w głowie dekadenckie wieczory z mate, winem i jazzem z Nowego Orleanu.
Zastanawiam się, skąd ta magiczna moc czarnej płyty? Trzymając ją w dłoni, śledząc misterne rowki w których kryje się IX Symfonia albo Oxygene, zaczynam czuć niebezpieczną bliskość tego, co może wydobyć się z głośników. Jakby samo ogarnięcie wzrokiem pomagało ogarnąć umysłem, budowało zrozumienie niemożliwe do osiągnięcia ze sterylnie gładką taflą CD lub całkowicie abstrakcyjnym tworem formatu mp3.
6 komentarzy:
kiedy skończył się czas winyli,to bliska mi osoba skwitowała : trzeba iść z postępem (////)
a mnie żal było przede wszystkim niesamowitych okładek, czasami były to prawdziwe dzieła sztuki; oraz dotyku kawałka płyty, a nie takie fiu fiu.
a jak dobrze rzucić takim winylem z wiatrem, to leci i leci
no i jeszcze: jak się zacięła, to wystarczył dmuch, albo lekki szturch i grała dalej. a teraz - nic nie pomoże. do wywalenia.
zrobiła się z cd rzecz bez znaczenia
th.
ech, a ja mam zakurzoną kolekcję ponad 300 winyli (w mieszkaniu mojego szanownego Ojca) - ale gramofonu od lat jakby brak :(
może się szarpnę i sobie kupię? tylko kurna gdzie...
Ganelon:wszystko zależy od wymagań: jeśli chcesz dobry sprzęt, to można go spokojnie dostać w salonach RTV, bo nadal jest produkowany. Co prawda dla audiofilii, przez co osiąga srogie pułapy cenowe, ale wtedy jakość jest niepoślednia i będzie działać jak marzenie. Jeśli natomiast chcesz słuchać ot tyle, aby grało znośnie i klimatycznie, to wystarczy rzucić okiem na allegro albo giełdę (co niedzielę na Świebodzkim lub obok, elektroniczną). Tam za 100 zł dostaniesz gramofon z igłą, który będzie działał, co może stanowić jego największy atut. A im więcej się poszuka, tym lepszy sprzęt można wypatrzeć! Też mam zamiar w ten sposób nabyć nowy adapter, jak tylko znajdę wolne fundusze ;)
to co - zgrywamy się na giełdę na Świebodzkim?? czekam na sygnał!
Ganelon:
jak się kiedyś znajdzie tyle czasu, że w niedzielny poranek będziemy mogli wstać przed 8.00, zostawić kobity w ciepłej pościeli i wyruszyć na łów - to z chęcią! Będę gotów!
Matko z córką!!!
przed ósma rano?!?! i jeszcze w niedzielę!
...
no ale podobno cel uświęca środki
Ganelon standby
Prześlij komentarz