niedziela, 9 listopada 2008

Udało się



Jak wiecie, od lipca podejmowaliśmy kolejne próby wyjazdu do Szwecji. Najpierw trafiłam do szpitala, potem pojawiały się coraz to nowe okoliczności karzące nam przekładać wyjazd. Wreszcie nadszedł listopad, wolne dni i oto nagle zgorzel (uwaga, tylko dla ludzi o mocnych nerwach). Rozwiercili mi zęba aż po korzonki i zostawili z dziurą oraz antybiotykami.
I oto ukazała się nam naga prawda.
Spojrzeliśmy na siebie z Franciszkiem i powiedzieliśmy sobie szczerze:
Szwecja nas nie chce.

Uff. Udało się. Czasami okazuje się, że rzeczywistość płynie jak rzeka, a nasze plany tkwią w niej jak konar. Zakończyliśmy rozdział sztokholmski i mam nadzieję, że to wystarczy, abyśmy mogli znów płynąć zgodnie z nurtem. Zdrowo i bezpiecznie.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Brawo !!! Pięknie!!! Czekam na dalszy ilustrowany rozwój wypadków, bez podtekstów...

Anonimowy pisze...

i jak z tym zdrowiem? bo bezpiecznie to w Zielonce raczej jest...:)

Anonimowy pisze...

ano boście sobie taki odległy cel wybrali.. Szwecja jakaś... proponuje jakiś bliższy cel, sprawiający mniej problemów organizacyjno-logistycznych, a zarazem oszczędzi wam to sianka, stresów i rozczarowań - proponuje... nie wiem... Niesulice może czy Łagów ;)) pozdro

~robi wan kenobi

Anonimowy pisze...

a w Zielonej jest ogród botaniczny...

Franc pisze...

Proszę, jacy mili blogerzy. Niesulice, Łagów, Ogród Botaniczny, może jeszcze pływalnia i tenis?! My chcieliśmy posmakować przygody, spojrzeć światu w oczy a nie powtarzać utarte schematy.

Z drugiej strony prawda, że nie ma co się rzucać na wielkie wyprawy, skoro małe nie bardzo dają się organizować. Technika małych kroczków...

Anonimowy pisze...

byle nie znowu za małych...:)