Czasami przypadkowe spotkania mogą dać do myślenia. Zdarzyło się to w połowie lipca. Na basenie we Wrocławiu (a dokładniej w aquaparku, który od basenu różni się tym, że nie można w nim normalnie pływać) spotkaliśmy znajomą - w ciąży. Jak to bywa w takim przypadku wymieniłyśmy standardowe pytania.
Ona: W którym jesteś miesiącu?
Ja: W piątym. A Ty?
Ona: W ósmym.
Ja: O! To na kiedy masz termin?
Ona: Na wrzesień.
Ja: A ja na październik...
I tu mnie tknęło jakieś okołomatematyczne przeczucie, że jedna z nas się musi mylić. Myślałam intensywnie, myślałam i wymyśliłam, że skoro w maju byłam w piątym miesiącu, to w połowie lipca już niekoniecznie. Wierzcie lub nie, ale ogromnie mnie to zaskoczyło.
Tym bardziej zaskakująco brzmią statystyki na dziś.
Zostało mi/nam już 8 tygodni - jeśli chodzi o dokładne daty, bo jest to oczywiście czas przybliżony i to z dużym zapasem. Szacunkowo licząc zostały 4 do 10 tygodni.
Są dni, że to za dużo, ale czasem, strasznie mało.
1 komentarz:
kurcze, ale przyspieszenie
Prześlij komentarz