niedziela, 4 października 2009

Przerwane objęcia

Nie wiem dlaczego, ale po obejrzeniu "Przerwanych objęć" zostało mi poczucie jakiejś niecodzienności, które obracam w głowie, i nawet nie wiem, czy mogę je dopasować do filmu, chociaż się staram, bo reżyser, bo Penelope, bo przecież wszyscy i wszędzie. Ta niecodzienność mnie dręczy, jak patrzę na kubek z herbatą to widzę ją w cukrze, a w herbacie surogat kolejnych dni. Na pytanie co to ma wspólnego z filmem powiem wprost że nie wiem, ale pracuję nad tym.

Poszliśmy do kina rodzinnie, z ojcem, czyli niecodzienność, ponoć wyhodowana od ponad kilku lat. Film nie anglojęzyczny, niecodzienność, a może tak mało ich oglądamy? Film chyba dobry, tak dyplomatycznie jakby brakło mi języka, co niecodzienne rzecz jasna, zwłaszcza że wywołał całą masę emocji, i szukaj bracie ich przyczyny.


Brak komentarzy: