niedziela, 14 lutego 2010

Krzyki, kostki i postne śledzie

Basia jeszcze nie wie, ze kąpiel może być również przyjemnością. Na wiele sposobów staramy się ją przekonać, ale nadal brak nam argumentów. Prawdziwy ryk zagłusza je wszystkie.

W ryku dziecię staje się coraz sprawniejsze. Potrafi znienacka walnąć taką salwę, że wystarczyłaby oktawa wyżej, a kieliszki w barku pryskałyby jak baloniki. Co ciekawe, miłosierna Basia daje się uspokoić równie szybko. Zazwyczaj.

A propos ryku - ryczałem jak bóbr w ostatnią sobotę, kiedy na hokeju dostałem kolejny raz w prawą kostkę. Wieczorem znów mi spuchła jak bania. Mając jednak doświadczenie w tym względzie wziąłem dwa ibupromy, nasmarowałem się maściami, pozwijałem z bólu jakąś godzinkę po czym smacznie zasnąłem. Już nawet nie myślałem o odwiedzaniu lekarza. Dostałbym taką samą wesołą fotkę prześwietlonej stopy jak poprzednio. I zalecenie serii zastrzyków. Za co dziękuję bardzo.

Spuchnięta stopa nie przeszkodziła nam jednak w celebrowaniu dzisiejszego święta. Bynajmniej nie Walentego. Kiedy na stole pojawiły się śledziki, zrobione według rodzinnego przepisu r.koematy, a obok nich sałatka warzywna, zrobiło się całkiem jak na Wigilii. Zamiast opłatkiem zakąsiliśmy całość smażoną polędwiczką.

3 komentarze:

Zielonooka pisze...

Czasami dzieci płaczą bo np woda jest zbyt ciepła albo za zimna. Moja córa wolała cieplejszą wodę niż taką odpowiednią jak wskazywał dziecięcy wodny termometr. Moi znajomi mieli to samo z synkiem tez wolał cieplejszą wodę:)

Ula pisze...

zielonooka: Mam wrażenie, że u nas jest ogólny "kąpielowy protest" ;)

r.koemata pisze...

Wszyscy tęsknią za Basią jakby i dobrze nam z tym.