środa, 17 lutego 2010

Nie ma mnie

To znaczy jestem owszem, ale offline, czyli trochę jakby mnie nie było. Zima odcięła nas od świata i mimo że wieża ratusza wystaje ponad śniegi, to sygnał dociera do nas niechętnie. Nie narzekam na zimę, nic z tych rzeczy, niech narzekają radiowi malkontenci. Owszem - radia słucham - taki mój kontakt ze światem. Z niego dowiedziałam się, że na Zieloną górę padł blady strach ("śnieżnoblady"?). Ponoć kobiety nie wychodzą po 15 z domu, a wszyscy mówią tylko o jednym. O gwałcicielu.
Wiem to, bo słyszałam dziewczynę, która wypowiadała się dla radia (Zetki bodajże) a jej koleżanki kiwały głową na potwierdzenie. Kiwania słychać na antenie nie było, ale w eter i tak poszedł czytelny przekaz. Wszyscy się boją. Czekałam żeby dziennikarz podszedł do mnie, ale nie dane mi było.

Szkoda, bo chciałam mu powiedzieć, że nie wszyscy w Górach Zielonych upadli na głowę. Nie boję się i bać się nie zamierzam! Żeby jeden facet miał zastraszyć całe miasto? O nie! Chociaż oczywiście ja też jestem ostrożniejsza, bo nigdy nie wiadomo...

Tyle chciałam do mikrofonu, a że się nie udało, to ulżyłam sobie na blogu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Chociaż oczywiście ja też jestem ostrożniejsza, bo nigdy nie wiadomo...
-Tak, tak.