niedziela, 11 kwietnia 2010

Chusty mają jednak plusy

Poszliśmy wczoraj z Ulą i Basią na zakupy. Dokładniej poszła Ula, a my towarzyszyliśmy jej w roli balastu opiniująco-finansującego. Wsadziliśmy Basię w chustę, żeby było wygodniej się poruszać wśród sobotnich tłumów. Chustę założyłem, w drodze wyjątku, ja. Co okazało się mieć nie lada konsekwencje.

Przede wszystkim dziecię szybko usnęło, co przywitaliśmy z radością. Jest już z niej jednak niezły klocek, i po dwóch godzinach łażenia trochę miałem dość. Przysiadłem na ławce, pozwalając Uli buszować samotnie po stoiskach, samemu leniwie popijając colę dla dodania sobie wigoru i chęci na dalsze zakupy. Zacząłem też rejestrować, że gros ludzi ciekawie mi się przygląda a co bardziej bezczelni pokazują mnie sobie palcem. Dalsza obserwacja uświadomiła mi, że mężczyzna z dzieckiem zakutanym w chustę, do tego smacznie śpiącym, budzi naprawdę żywe zainteresowanie.

Niewiele kobiet przechodziła koło nas obojętnie. Mężczyzn, z natury rzeczy, takie sprawy albo nie interesują, albo nie widzą w nich nic godnego uwagi. Panie natomiast, niezależnie od wieku, wydawały okrzyki: jakie słodkie maleństwo! lub zobacz, Halinka, jak smacznie śpi! To jeszcze mi nie przeszkadzało, ale kiedy kolejna babcia przyprowadziła swoją wnusię, żeby nam się przyglądała, poczułem się jak panda w zoo. Zwinęliśmy się w dalszą drogę, ale i tak notorycznie łapałem ciekawskie spojrzenia i komentarze zza pleców.

Przyszłość takiego ojcostwa widzę w jasnych barwach. Basia, jako element wpływu społecznego sprawdza się znakomicie, mimo że jeszcze nie ma wielkich błękitnych oczu i dwóch zadziornych kucyków. Z takim wyposażeniem jest szansa, że notorycznie będziemy mieć miejsce w autobusie, kupować bez kolejki i dokonywać cudów w restauracjach. Brzmi to trochę pro rodzinnie, co?

8 komentarzy:

Sir Michał Żonaty pisze...

później stanie się elementem wpływu finansowego i politycznego, a na końcu nacisku militarnego ;p

Sir Michał Żonaty pisze...

Faceta z szybkostrzelnym działem dźwiękowym na ramieniu muszą traktować poważnie.

m. pisze...

heh, no my to od urodzenia Natalii testujemy :)

a konkretnie od trzeciego dnia zycia, gdy to nastapil pierwszy spacel nowej obywatelki w chuscie po buenos aires :) oczywiscie z tata, i tylko z tata, bo ja osobiscie chusty nie pokochalam, chuste chcial tata i ma. i nosi. i argentynczycy sa w nim i n zachustowanej zakochani :)

wiec mysle,ze globalnie to dziala. i faktycznie, i miesca w autobusach, i tlumy w knajpach i wszedzie sa oboje gwiazdami

fajne. powodzenia i pozdrowienia zza wielkiej kaluzy

M/N/J

thymir pisze...

taki dopalacz przy pracy ogródkowej w wilku przyda się; zapraszam, zapraszam

r.koemata pisze...

Beautiful.

pola pisze...

:))))

Anonimowy pisze...

fkońcu najwarzniejsze jest gardło!

Franc pisze...

tropiciel nieistotności: chciałbym kiedyś poczuć różnicę w noszeniu malca w chuście po Górach Zielonych i Buenos Aires. Obawiam się tylko, że do czasu kiedy uda się nam wyruszyć do Ameryki Południowej Basia już będzie sama chodzić. Albo będzie miała prawo jazdy :/