poniedziałek, 26 kwietnia 2010

I być może już to kiedyś zrobiliśmy

Gdybyśmy żyli przed stu laty, niedziela 25 kwietnia nosiłaby datę 1910. Zamiast do samochodu, wsiedlibyśmy do powozu, a Ula miałaby na sobie suknię z taką ilością halek, że po rozłożeniu dałoby się z nich zrobić kawał porządnego żagla. Zapakowalibyśmy koc i słodycze do piknikowego kosza, zamiast do plecaka, jednak zarówno siatka na owady, jak i latawiec mógłby się wiele nie różnić. Zamiast piętnastu minut, podróżowalibyśmy dobrą godzinę za miasto, w spokoju podziwiając okoliczne widoki. Konie powożone przez Łukasza szły by spokojnie i równo.
Nasze rozmowy mogłyby się wiele nie różnić. Być może trafilibyśmy nawet na tą samą łąkę, łagodnie głaskaną wiatrem, z niewielkimi drzewami na głębokiej miedzy, w których cieniu matka z dzieckiem mógłby chronić szlachetną bladość swojej skóry. W tym czasie z Łukaszem dokonywalibyśmy odkryć, które mógłby zmienić bieg historii. Wystarczyłoby, żebyśmy urodzili się sto lat wcześniej.
W oryginalny sposób łącząc sztukę awiacji i fotografii, być może stalibyśmy się pierwszymi ludźmi, którym udało się sfotografować świat z wysoka. A niewątpliwie byłaby to pierwsza fotografia okolic Gór Zielonych z perspektywy lotu ptaka. Idąc tym tropem udoskonalalibyśmy nasz epokowy wynalazek do momentu, aż nie byłoby podręcznika, w którym zabrakłoby naszych nazwisk. Niestety, spóźniliśmy się.
Mimo tej gorzkiej prawdy, że nasz czas już minął, podjęliśmy się zadania. Nie dokonaliśmy może przełomowego odkrycia, podczepiając cyfrowy aparat pod nowoczesny latawiec akrobacyjny. Daliśmy się jednak ponieść czarowi tamtych czasów i zarówno piknik, jak i jakość uchwyconych zdjęć okazały się jak wyjęte z niedzieli, 25 kwietnia 1910.




2 komentarze:

Sir Michał Żonaty pisze...

Jakość zdjęć z Concorda faktycznie cofa nas w czasie o ~100 lat. W pozytywnym sensie oczywiście.

Anonimowy pisze...

Rezyko było wielkie, ale jest colpus delikti.:))