poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Pacjent jak stonka

Nie mam szczęścia do lekarzy. Rok temu, kiedy ostatnio chorowałem, dostałem receptę na wiadro solidnych antybiotyków, które nie dość, że wcale nie pomogły, to jeszcze przedłużyły chorobę o tydzień. Dzisiaj, dla odmiany, zostałem osłuchany w zasadzie zdalnie, zbagatelizowany zupełnie, weź pan aspirynę i witaminy C, przecież nie będę pana uczyć jak się leczyć, jest pan dorosły! Wydusiłem jedynie zeznanie, że istotnie zapalenie oskrzeli i gardła, ale w zasadzie to niepotrzebnie zajmuję czas służbie zdrowia, choruje to się w domu. Co też czynię aktywnie już prawie tydzień.

Jeśli ktoś by pytał, dlaczego w razie wojny własną krwawicą nie bronię ziemi ojczystej, to właśnie przez tą zakichaną służbę zdrowia.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

bańki!!

thymir pisze...

bańki to chyba lekarzowi

Zielonooka pisze...

no a przeciez za to placimy... a oni maja nas gdzies.
zakichana sluzba zdrowia!
chociaz powiem Ci, ze w Szwecji daliby Ci aspiryne:)

Sir Michał Żonaty pisze...

a u nas łeb w gilotyne

Franc pisze...

Ma to swój sens. Jeśli służba zdrowia będzie dostatecznie niebezpieczna i niegościnna dla pacjenta, to każdy się będzie bał chorować!