Mam taką ulubioną lekarkę. Cenię jej ascetyczny sposób postępowania z klientem, ograniczający się do zajrzenia w gardło przy wsparciu wyłącznie latarki, profesjonalizm z jakim, niezależnie od okoliczności, zapisuje rutinoscorbin, aspirynę i dużo napojów, a przede wszystkim wewnętrzny dogmat, który karze jej traktować wszystkich pacjentów jako symulantów, starających się wyłgać od pracy. Dlatego idąc pierwszy raz w życiu po L4 wiedziałem, że trafiam pod właściwy adres.
Kiedy moja choroba stała się legalna w oczach pracodawcy, natknąłem się na niespodziewany mur niezrozumienia ze strony współpracowników. W ich opinii trzeba być skończonym wariatem, aby brać chorobowe, które przecież obniża prowizję, wpływa negatywnie na opinię w firmie, bo kto w ogóle waży się chorować, już lepiej wziąć urlop, ale tak na dwie godziny, żeby jednak trochę normy wyrobić. Z racji tego, że nigdy w życiu nie byłem na prawdziwym chorobowym, z rozkoszą schowałem wszystkie te uwagi do pudełka i wróciłem do domu, w międzyczasie biorąc udział w paradzie bakterii i wirusów, jaka ma miejsce w październiku w środkach komunikacji miejskiej.
W kwestii lekarstw postąpiłem zgodnie z zaleceniami oszczędnej lekarki, o której można powiedzieć wszystko, z wyjątkiem tego, że sponsorują ją koncerny farmaceutycznie. Odkryłem przy okazji kilka domowych recept na dolegliwości: na kichnie znakomite jest przytrzaśnięcie palca, najlepiej szufladą, bo można to zrobić samemu. Kichanie przechodzi z gruntu, na długi czas. Ból głowy i obniżenie humoru poprawia kopnięcie małżonki w pupę, oczywiście z wyczuciem. W ramach odwetu małżonka rozładuje również swoje stresy (pięścią lub stopą) i wszyscy zyskają. Poza tym zawsze pozostaje piesek, którego można zrugać, co zawsze poprawia nastrój. Podejrzewam, ze każde gospodarstwo domowe ma w swojej apteczce sporo podobnych medykamnetów.
4 komentarze:
a mnie żona okopuje okrężnymi. korzyść obopólna, ... tak to sobie tłumaczę.
na grypę kopnij psa,
kolanem przywal kota"
-jak pisał waligórski
to co konkretnie przepisała ci lekarka, bo mamy pewnie tę samą bakterię (wirusa),
a kopanie psa, zeszlifowanie paznokcia nie pomaga.
Rutinoscorbin, aspiryna, i dużo pić. Konkretnie.
Prześlij komentarz