piątek, 12 listopada 2010

Wydajność w normie

Jest piątek, w sumie sam środek weekendu, siedzę w pracy, w co nie mogę uwierzyć, i z tego braku wiary z uporem grzebię w sieci, czytam głupie dowcipy i sprawdzam, czy naprawdę czternasta nie może zacząć się o dwie godziny wcześniej.
Nie może.

Z żalu ukarzę wszystkich porcją dowcipów, które można przełknąć tylko ze względu na okoliczności.

Dziki Zachód. Gość w saloonie popija whisky. Nagle wchodzi centaur i go obsobacza:
- Ile można chlać? I to samemu? Nie znudziło ci się?
Gość rzuca forsę na bar, dopija whisky i mówi do centaura:
- Dobra, synu, siodłaj matkę i jedziemy.


- Kochanie gdzie jesteś??
- Na polowaniu...
- A kto tam tak głośno dyszy?
- Niedźwiedź...
- A czemu dyszy?
- Bo jest ranny, postrzeliłem go...
- A dlaczego on dyszy damskim głosem?
- Nie wiem... jestem myśliwym, nie weterynarzem...


Lato. On, ona i pies, na szczycie wzgórza, w uniesieniu spoglądają w niebo, gdzie na czarnym firmamencie raz po raz błyskają świetlnymi śladami spadające gwiazdy. Romantyka.
On: Ciekawe, czy mi dzisiaj da?
Ona: Ciekawe, czy mnie dzisiaj weźmie?
Pies: Jaki interesujący pas asteroid w gwiazdozbiorze Pegaza!

2 komentarze:

pola pisze...

:)))

thymir pisze...

dowcip całkiem szufladkowy.
nasz przyjaciel, nauczyciel artysta, w liceum, opowiedział uczniom dowcip:
właściciel malucha wjechał przed skrzyżowaniem w bmw. wysiadło z niego 5 łysych. ten z malucha : panowie , tak 5 do jednego ?. łysi się naradzili;: ok. parówa i banan z tobą.
no i na lekcji cisza ,tylko 2 osoby się zaśmiały, a jeden uczeń podniósł rękę i zapytał, czy to sprawiedliwe było.
tak tak