poniedziałek, 8 listopada 2010

Święto pierwszego śniegu

Pierwszy śnieg niezawodnie cieszy. Razem z Basią staliśmy w oknie pokazując sobie białe dachy. Dla niej to pierwszy w ogóle. Śnieg lichy, zanim dotarłem do pracy już go nie było, ale sezon nieodwołanie się zaczął.
Jedynie pies nie widzi nic ciekawego w moczeniu łapek w mokrej, zimnej brei.

Z żalem odkryłem, że już dwa lata temu wykorzystałem akuratne tło muzyczne. Wąż zjada swój własny ogon, gonimy w piętkę i dajemy się zaskakiwać co roku, od nowa, tym samym zjawiskom. Albo winna jest krótka pamięć, albo po prostu inaczej się nie da, trzeba odkrywać na wciąż od nowa to samo, nie słuchać innych i odmrażać sobie uszy. Na złość mamie.

3 komentarze:

wskaźnik pisze...

dla Basi pierwszy czyli normalnie

thymir pisze...

wcale się nie złoszczę; ja też sobie odmrażam .

pola pisze...

I ...na tym KONIEC !:)
Taką mam koncepcję...