wtorek, 14 października 2008

Życie: Reaktywacja

Biorę głęboki oddech i zaczynam...

W pracy całkiem nieźle. Staszek w szkole sobie radzi. Gądków piękny jesienią. Deszcze zalewają deptak. Co tu kryć, życie toczy się dalej. To było na jednym szybkim wydechu.

Przechodzimy nad tym wszystkim do porządku dziennego. Bo musimy, bo inaczej się nie da. Śmierć mamy wywołała wstrząs, który nijak nie zostanie zapomniany, co jednak nie oznacza, że należy mu się poddawać. Niebezpieczeństwem nie jest wpaść do zimnej wody, ale w niej pozostawać...

Otrząsamy się więc, prychamy dymem papierosowym i rozgrzewamy wódeczką. Przyjaciele poświęcają swe płuca i wątroby, dotrzymując nam towarzystwa, i dbają o to aby, i tak daleko postawiona granica przyzwoitości, nie została przekroczona. Przecież ktoś musi wstać do pracy, cholera jasna.

I tyle. Stół ma naprawdę cztery nogi, a bomba dwie pary i jeszcze uszy, ale o tym później. Tymczasem Damien Rice, bo pasuje, bo mogę :) Nie spodziewajcie się po nim wodotrysków, ot, po prostu dobry, choć trochę smętny kawałek - ilustracja, utwór - zrozumienie, piosenka dopowiadająca to, czego brakuje.


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ok. ale jakie i kto papierosy???wódka to całkiem odrębna historia...
a facet spiewa pięknie, ale mało jednostajnie-tzn. u mnie przerywa go co 6 sek. pozdrowienia :-)

Franc pisze...

pola: kto i jakie papierosy to dwie różne rzeczy, zależne od czasu i/lub towarzystwa. Najczęściej spotykane to She, Pall Malle super lighty (niezależnie od obiegowej opinii jakoby były trujące) i oczywiście Camele.

A co do śpiewającego - proponuję tuż po odpaleniu klipu wcisnąć pauzę i poczekać, aż całość się otworzy. Dopiero wtedy oglądać, ze skutkiem bardziej jednolitym ;)

Anonimowy pisze...

OK. co do śpiewu. nadal pozostaje KTO? :)