Przypadek bywa czasem tak zaskakujący, że gdyby tylko istniały jakieś racje, źródła, którym można by przypisać intencje, plany które można rozgryźć, jednym słowem: wytłumaczenie; wtedy byłbym mniej zdziwiony niż będąc postawionym wobec sytuacji tak absurdalnej, że aż zęby bolą.
Poszedłem odebrać wypis Uli ze szpitala. Ordynator, bardzo miła choć sroga, przyniosła historię pobytu i stwierdziła, że wypis już był, i jesteśmy niepoważni, żeby tak zawracać dwa razy głowę. Po serii próśb zgodziła się udzielić go raz jeszcze, chociaż ona jest przeciw takim sytuacjom, i każdy powinien dbać o dokumenty, bo jeśli i przecież. Już kończąc zapytała o wagę dziecka.
- Trzy sto - powiedziałem, a ona złapała się za głowę, jaki to mają burdel, bo w papierach jest trzy osiemset.
- A wzrost?
- Pięćdziesiąt trzy - wasza wysokość już nie dodałem, bo ze zgrozą odkryliśmy ze znów jest pomyłka.
- Ale pana żona nazywa się tak i tak.
- No tak.
- I zameldowana jest w Skierniewicach, na Powstańców Śląskich pięćset przez dziewięćset?
- Jak boga kocham nigdy w życiu! To nie moja żona!
Sarkając, jaki ten świat jest zafajdany, odkryliśmy, że na oddziale były przyjęte jednocześnie dwie Urszule o tym samym nazwisku. Mógłbym wyjść nie z tą żoną, albo nawet mieć dwie. Przekichane.
6 komentarzy:
Druga żona może byc użyteczna czasem, ale nie polecam :-)))
Dobrze, że dali Wam Wasze dziecko. A może...
Czy Basia reaguje na "Basia"??
Mi też się od razu nasunęło to podejrzenie, ale dziecka z oczu nie spuszczaliśmy.
Niestety, Basia nie reaguje na "Basia", nie wiem na co reaguje...
Ordynator chyba pierwszy raz w życiu coś odkryła i to na własnym oddziale, i trzeba to uszanować!
Dziecko ma Twoje oczy na pewno ! I nie tylko..
Ale usta ma Franciszka, czyli dobrze wybrała :)
Prześlij komentarz