Znów atakujemy naszych zamorskich sąsiadów. Za dwa tygodnie pomachamy Wam ze Sztokholmu. Bilety kupione w maju wreszcie doczekają się realizacji.
Jak się okazało, Czesław ma rację i każdy plan można zmienić. Zarezerwowaliśmy miejsca na promie w połowie maja, z przeznaczeniem na początek lipca, co by wziąć rowerki, urządzić wesołą podróż z mnóstwem przygód, mieć wreszcie co na blogu pokazać... Niestety, jak większość z Was wie, niektóre wydarzenia nie potoczyły się po naszej myśli, życie przejechało po nas walcem, potem zawróciło i poprawiło. Przełożyliśmy bilety na koniec lipca.
Koniec lipca okazał się terminem równie trafionym, jak Wigilia albo Wielkanoc. Przełożyliśmy termin wyjazdu na połowę sierpnia. Kobieta w biurze obsługi okazała niewielkie zdziwienie.
Sierpień zaskoczył nas jak zima drogowców. Byliśmy w Gądkowie i niewiele brakowało, aby wycieczka przeszła nam koło nosa, bo oczywiście zapomniałem jej przełożyć. Dzień po upływie terminu Ula zadzwoniła i wybłagała korekcję wsteczną, dając nam szanse na dwa kolejne manewry we wrześniu no i tydzień temu. W końcu musiało paść sakramentalne państwo to jak sójki za morze...
Teraz zbliża się deadline, ostateczny czas - wte albo we wte. Podroż z rowerami odeszła do lamusa, jedynie sakwy i przyczepka straszą jak wyrzuty sumienia. Planujemy stacjonarny weekend pośród zabytków kultury i sztuki, z budżetem raczej studenckim ale wielkim zapałem. Filmy kolorowe sztuk 20 przygotowane, nowy teleobiektyw Tamrona będzie miał okazję się wykazać, poza tym plecaki wypchamy bułkami i zupkami chińskimi...
... i modlimy się, żeby tym razem nic się nie spieprzyło! Trzymajcie kciuki, bo ironia losu bywa czasem nie do zniesienia.
2 komentarze:
no to trzymamy i pozdrawiamy :-)
http://www.wirtual.com.pl/podroze/szwecja_2.html
Prześlij komentarz