poniedziałek, 7 stycznia 2008

Eksperymenty na żywym oganiźmie

Nic tak ponoć nie cieszy, jak krzywda innego człowieka.
Ludzie o bardziej wyrafinowanych gustach, lubią zaś uszczęśliwiać innych, co czasem na jedno wychodzi . Młode żony należą niewątpliwie do tej drugiej kategorii, później już różnie bywa...

Jako, że uczyniłam się (przy dużym wsparciu tradycji) strażniczką domowego ogniska, dbam o nasze zdrowie i samopoczucie.
Pijemy zatem ziołowe herbatki (pokrzywa wzmacnia odporność orgnizmu, oczyszcza nerki; skrzyp wzmacnia włosy, paznokcie, skórę; krwawnik oczyszcza krew; przetacznik ułatwia zasypianie usuwając napięcie umysłowe, również wzmacnia odporność, że nie wspomnę o nagietku).
Robimy także przeróżne bluźnierstwa z Ziołami Szwedzkimi (ratują nas przed przeziębieniem, można je smarować, pić, wdychać i przedwieczni wiedzą co jeszcze).

Mój (a w zasadzie teściowej) najnowszy eksperyment się nie przyjął (picie zmielonego lnu - chroni przewód pokarmowy, ma błonnik, mikro, makro i inne cuda), ale testuję go na sobie.
Ponoć wszystkie młode kobiety podejmują nieudane (zwykle) próby:
- uzdrowienia ...
- zachowania ...
- polepszenia ...
- otrucia i wykończenia ;)

Zastanawiam się zatem, w przypływie opamiętania, czy to, że w tym sezonie, odpukać, ominęły nas choroby dzieje się dzięki moim zabiegom, czy mimo nich? I co pomaga bardziej - te wszystkie cuda, czy moja głęboka w nie wiara, i wiara mojego męża we mnie?

2 komentarze:

Unknown pisze...

Proponuję roztwór glukozowo-fruktozowy z dodatkiem aromatu identycznego z naturalnym. Rozwala wątrobę ale za to jest smaczny. ;]

Anonimowy pisze...

może do przepisu jakuba jakiś konserwant, np. szklaneczka łyskacza, a jeszcze do tego okadzanie dymkiem?
płuca też by chciały ,
thymir