wtorek, 4 grudnia 2007

Na blogu jak to na blogu...

Godzina po 17.00, powoli szykuję się do zamykania sklepu, na dworze ciemno i klientów już niewielu. Myślę sobie - może, jak nikt nie przyjdzie, zamknę o 15 minut szybciej?
Rzecz jasna - pojawia się klient; z tych co to przychodzą popatrzeć, może, jak jest okazja, to się pokłócić, ale na pewno nie kupować. Snuje się kilka chwil po sklepie, zagląda do szafek, i w końcu zagaja - o jakąś pierdołę. Zaczyna się cudna rozmowa, w której nie mam żadnych szans. Jego argumenty są absolutnie nie do pobicia:
- No, bo w Polsce, to jak to w Polsce...
- ... a u Niemców to jak u Niemców, wiadomo.
- A pogoda, jak to pogoda, nie?
- No z tymi antenami, jak to z antenami...
- Ech, ludzie to jednak ludzie...

W zasadzie to nie powiedział żadnej nieprawdy. Człowiek obeznany we wszystkich tematach w dodatku zawsze mający rację. Nie pozostawił mi żadnego pola manewru poza skwapliwym potakiwaniem głową.

Po powrocie do domu Ula się pyta - jak dzisiaj było?
Wiadomo - w pracy jak to w pracy...

Brak komentarzy: