niedziela, 23 grudnia 2007

Strategia, taktyka i dydaktyka

Ostatnio Bomba zrobiła się nieznośna. Zaczęła zżerać kapcie masowo, łamać długopisy brudząc tuszem sofę i okolice, gryźć płyty, że nie wspomnę o codziennym wyciąganiu z kubła i darciu celulozy (to już znacie). Pogryzła Uli okulary, co w kontekście całości doprowadziło nas do odkopania topora wojennego. Zaczęliśmy działać.

Znakomita większość destrukcji miała miejsce nocą i to na sofie, gdzie bydle ustawicznie się wyleguje. Postanowiliśmy więc w pierwszej kolejności odgrodzić ją od stanowiska pracy. W tym celu, wieczorami, układaliśmy na sofce zapory, jak np. kartony, niezawieszone półki, tabliczki itp., co by Bombox nie miała wątpliwości gdzie ma leżeć. Niestety, pies potrafił zawsze znaleźć odrobinę wolnej przestrzeni, i z rana znów odkrywaliśmy sierść na obiciach.

Gorsze było jednak to, że zaczęła sięgać do stołu, i penetrować pozostawione talerze wraz z ich zawartością: ulubione ciastka Franca, cudna czekolada Uli, deser od rodziców, słonecznik, łupki od słonecznika... Nigdy nie mieliśmy okazji przyłapać jej na gorącym uczynku, więc nie było jak ukarać. Aż matuś moja sprzedała nam sposób...

Napchajcie do jakiegoś smakołyka pieprzu cayenne, zostawcie na stole i gotowe! Pies zje, skicha się i zapamięta. Oczy nam zabłysły, sadystyczne ciągoty zostały uwolnione. Napchaliśmy masę papryki do wnętrza ptasiego mleczka, zostawiliśmy na stole i włączyliśmy kamerę, co by sycić się potem zwycięstwem rozumu nad zwierzęciem. To, co ujrzeliśmy, nielicho nas zaskoczyło.

Bombox kilkakrotnie, dyskretnie podchodziła do stołu, zanim zeżarła barana z siarką. Zeżarła to dobre sformułowanie, bo chapnęła, mlasnęła i się oblizała. Miny nam zrzedły, ale co zrobić, pies ze schroniska, widać przyzwyczajony do trudnych warunków. Wyglądało jednak na to, że jej posmakowało to połączenie, bo po chwili wskoczyła na stół (o zgrozo!) i sprawdziła czy nie ma więcej. To nas kompletnie rozsierdziło!

Jeszcze trzy takie porcje ptasiego z papryką zostały przygotowane. Szelmowskie uśmiechy wypełzły na twarze: teraz zwycięstwo jest nasze.

Z rana nie było ani kawałka, a Bomba niespecjalnie odczuła awersję do ptasiego mleczka. Wychowanie psa to trudna sztuka, a co by było z dziećmi???

Brak komentarzy: