wtorek, 11 grudnia 2007

Niger - fenomen i zagadka

Kiedy pierwszy raz zaprowadzono mnie do baru kawowego Niger pomyślałam, że może zaszła jakaś pomyłka. Teściowa (wtedy jeszcze nie) obeznana z lokalami wysokiego lotu, kobieta o wyrobionym guście zabiera mnie do takiego miejsca. Kawiarnia, jakby żywcem wyjęta z lat osiemdziesiątych. Wystrój wnętrza (a może jego brak) skromny, żółte szyby zakrywające żarówki, niepozorne stoliki, długi bar, do którego trzeba podejść, by coś zamówić, wielka lodówka z deserami w środku... Minęły już lata od tego czasu i dopiero teraz poznaję prawdziwą tajemnicę Nigera. Szczegóły odsłaniają się powoli. Bar kawowy jest niczym prawdziwa dama (jeśli wolno mi użyć tak siermiężnego porównania), która stopniowo zdradza swoje sekrety.

Sekret pierwszy.
Istnienie lokalu. Położony przy deptaku, w jednym z najlepszych miejsc Zielonej Góry. Czemu nie upadł, czemu jest jedyną tak dużą kawiarnią w tej okolicy?

Sekret drugi.
Klienci. Jest ich dużo. Z czasem udało mi się zlokalizować inne kawiarnie. Co z tego, że są, skoro ich wysmakowane wnętrza pozostają puste?

Sekret trzeci.
Wystrój. Nawet ja potrafiłabym urządzić to miejsce ładniej. Tu zdradzę część łamigłówki - ładniej nie znaczy przytulniej.

Odsłona.
Jak dotąd nie napisałam nic o pysznej kawie i nieprzyzwoicie smacznych tortach (kawowych, serowych). Kajetan Chrups od razu zwróciłby na to uwagę, a pewnie nawet i Wy zadaliście sobie to pytanie. Co w Nigerze jest niezwykłego? Torty kawowe - to jedna z tajemnic tego miejsca. Tam nie tylko można posiedzieć, tam można nasycić się kosztując słodkości.

Niedaleka dygresja.
Zaprosiłam kiedyś F. i jego mamę na deser, po czym stojąc przy kasie z drżeniem czekałam ile przyjdzie mi zapłacić (miałam przy sobie tylko 50 zł) . Różne sumy zdarzyło mi się już usłyszeć za kawę i ciastka. Ale usłyszałam miłe:
- 21 zł
- Za całość? - postanowiłam się upewnić.
- Tak.
Od tego czasu zostałam częstszą bywalczynią baru kawowego Niger. Ale to jeszcze nie wszystkie tajemnice, nie wszystkie sekrety.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

a ja to się cieszę, że u nas nie ma takiej cukierni. unikam jak mogę takich nieziemskich pokus,
:"zabierz ten talerz pełen słodyczy,ponieważ wobec czekolady tracę swą wolność".
boczku też nie kupuję.
pamiętasz, że byłyśmy w tej cukierni, czekolada była bajeczna. co prawda, musiałam ją rozcieńczyć wodą mineralną, ale to szczególik.
thymir

Anonimowy pisze...

Dobrze, że są takie miejsca już historyczne, tajemnicze, które mają szansę za parę lat stać się jeszcze bardziej historycznymi, z tajemnicami znanymi tylko czytelnikom bloga. A, że jest tam słodko to jeszcze lepiej. Nie będę nawet komentował, że jest tam tanio.

Anonimowy pisze...

Niger przypomniał mi stary zaniechany projekt szwajcarskich firm farmaceutycznych do testowania nowych produktów.
"Lancet" opisywał go jako WM Niger(wioska murzyńska), gdzie w sieci tanich sklepików Lagos sprzedawano wyroby "milka" nafaszerowane ekperymentem medycznym.1 października 1960 roku projekt upadł z powodu wycofania się Anglików z kraju.
Sekret 1
W małych aglomeracjach miejskich możliwe jest monitorowanie dużej części nieświadomych uczestników ekperymentu.
Sekret 2
Badany produkt zawierający np. modyfikatory genetyczne sposobem podania uniemożliwia drastyczne przedawkowanie(gigantyczne ciastko).
Sekret eliminuje potrzebę stosowania placebo.
Odsłona
Monitorowanie działań ubocznych produktu na uczestników możliwe jest dzięki przekazaniu miejscowemu szpitalowi sprzętu medycznego wraz z serwisem przez Fundację Bayer Zucker in.

Życzy smacznego!